Patrząc jak Katie odchodzi zapewne w stronę swojego domu nie wiedziałem co mam jeszcze zrobić. Uratowałem jej życie, przeprosiłem za zachowanie mojego przyjaciela a ona nadal próbuje zgrywać niedostępną. Wiem, że jest moją fanką i jej opór na mnie robi niemałe wrażenie. To właśnie czyni ją wyjątkową i mam zamiar powalczyć o tak cudowną dziewczynę. Teraz jednak muszę iść uświadomić niektóre rzeczy mojemu przyjacielowi. Bo to właśnie on zachowuje się jak dupek bez uczuć. Sam fakt, że uwierzył temu blond plastikowi mocno mnie zdziwił. Sam co chwilę powtarza, że gardzi takimi dziewczynami a później wierzy pierwszej lepszej raniąc jednocześnie chyba najbardziej uczuciową dziewczynę w tym mieście.
niedziela, 17 grudnia 2017
Rozdział 25
Patrząc jak Katie odchodzi zapewne w stronę swojego domu nie wiedziałem co mam jeszcze zrobić. Uratowałem jej życie, przeprosiłem za zachowanie mojego przyjaciela a ona nadal próbuje zgrywać niedostępną. Wiem, że jest moją fanką i jej opór na mnie robi niemałe wrażenie. To właśnie czyni ją wyjątkową i mam zamiar powalczyć o tak cudowną dziewczynę. Teraz jednak muszę iść uświadomić niektóre rzeczy mojemu przyjacielowi. Bo to właśnie on zachowuje się jak dupek bez uczuć. Sam fakt, że uwierzył temu blond plastikowi mocno mnie zdziwił. Sam co chwilę powtarza, że gardzi takimi dziewczynami a później wierzy pierwszej lepszej raniąc jednocześnie chyba najbardziej uczuciową dziewczynę w tym mieście.
Autor:
Unknown
sobota, 2 grudnia 2017
Rozdział 24
Autor:
Unknown
piątek, 17 listopada 2017
Rozdział 23
Autor:
Unknown
wtorek, 31 października 2017
Rozdział 22
-Bo wiesz, jeszcze w Chicago wyśmiewała się z osób które albo się dobrze uczyły, albo broń Boże miały zagrożenia. Ona sama nie uczyła się lepiej od tych zagrożonych, ale jej ciocia zawsze potrafiła jakoś udobruchać pieniędzmi nauczycieli i Jessica miała najlepszą średnią w szkole. Niestety ja zaliczam się do tych, którzy stracili jednego rodzica i całe szczęście nie miałam tak źle. Bo osoby który zostały osierocone przez dwójkę rodziców to przeżywały dzięki niej ogromne piekło. Stawałam w ich obronie, bo sama wiem jak to jest nie mieć matki, ale tym tylko pogarszałam już i tak niezbyt dobrą sytuację. Mimo, że sama wiedziała jak to jest stracić rodziców nie szczędziła cierpienia osobom z taką samą sytuacją jaką ona miała.
Autor:
Unknown
czwartek, 19 października 2017
Rozdział 21
Zdenerwowany mężczyzna chodził po pokoju. Jego żona natomiast siedziała na kanapie i próbowała w jakikolwiek sposób załagodzić zdenerwowanie męża. Sama jednak nie była mniej spokojna. Uspokajał ją fakt, że jej córka wyszła z domu i nie musi oglądać tego przedstawienia. Z drugiej strony bała się o nią. Szczególnie po dzisiejszych informacjach, które przez przypadek powiedział jej mąż. Oboje nie wiedzieli co mają zrobić aby uchronić swoje dziecko, które niedawno, zostało skrzywdzone prawdopodobnie przez tego samego człowieka, który im grozi. Może z początku nie byli idealnymi rodzicami, bo za bardzo pochłonęła ich praca jednak widok córki walczącej o życie przywrócił ich do porządku. Zdają sobie doskonale sprawę, że nie dadzą rady naprawić tych straconych lat jednak nie zamierzają zaprzepaścić kolejnych. I gdy wydawało się, że wszystko już jest na drodze do prawdziwego szczęścia, wróg firmy państwa Clark postanowił wkroczyć do akcji. Małżeństwo było bezradne. Nie wiedzieli co robić. Zgłosić to na policję? Spełnić warunki osoby która im grozi? Czy może zignorować i żyć tak jakby nic się nie wydarzyło?
Autor:
Unknown
wtorek, 3 października 2017
Rozdział 20
- Jessica, kochanie. Jak dobrze, że już jesteś. - spojrzałam przerażona na moją ciocię. Błagam oby nie powiedziała, że oni tu przyjechali dłużej niż na jeden dzień.
- Dzień dobry.- burknęłam widząc wymowną minę mojej kochanej cioci, która zapewne bała się o swoją dotychczasową posadę.
- Dzień dobry kochanie. Nie będzie ci przeszkadzać gdy zatrzymamy się w tym domu na kilka dni? Z opowiadań Amandy wiem, że całkiem nieźle się dogadujecie i raczej nie będzie ci przeszkadzać jej towarzystwo. - słysząc te słowa myślałam, że wytargam tej wrednej istocie jej ohydne włosy. Podstępna żmija. Myślałam, że się od niej uwolniłam, ale jak widać nic z tego.
- Ależ oczywiście, że nie. Pańska córka jest naprawdę kochana i urocza. - powiedziałam, starając się brzmieć jak najbardziej wiarygodnie.
Autor:
Unknown
piątek, 15 września 2017
Rozdział 19
Mija już tydzień jak Nathan przyszedł na obiad do mojego domu, uciekł po moim wyznaniu i przeproszeniu. Zrobił tak samo jak ja kilkanaście razy. Rozumiem jego zachowanie jednak cały czas tli się we mnie mała iskierka nadziei, że jednak odezwie się do mnie i da mi szansę. Odmawiałam za każdym razem, gdy moja przyjaciółka chciała się ze mną spotkać, bo na pewno patrząc na mnie, domyśliłaby się, że coś się stało. Każdego ranka siadałam na parapecie i patrzyłam przez okno czy przypadkiem Nathan nie wychodzi gdzieś na dwór. Wieczorem natomiast, czasem nawet też popołudniu siadałam na schodkach przed domem i cierpliwie czekałam aż mój sąsiad raczy wyjść z domu. Nigdy nie zdobyłam na tyle odwagi by pójść do niego i tak najzwyczajniej w świecie zapytać się o co chodziło, że wybiegł tak niespodziewanie z mojego domu. Nienawidzę mojej nieśmiałości i tchórzostwa.
- Jessica, co ty tutaj robisz? - niepewnie podniosłam głos i na to pytanie tylko lekko się uśmiechnęłam.
Autor:
Unknown
niedziela, 27 sierpnia 2017
Rozdział 18
Nie pomagał mi również fakt, że ktoś raczył nas odwiedzić. Byłam cholernie ciekawa kto to. Może jakaś cioci o której istnieniu zapomniałam. Nie pamiętam nawet kiedy ostatni raz widziałam się z jakąkolwiek osobą z mojej rodziny. Każdy odsunął się ode mnie, twierdząc, że to przeze mnie rodzice zginęli. Gdyby nie moja ciocia- Karen, zapewne teraz byłabym w domu dziecka i przeżywała być może jeszcze większe piekło niż w Chicago.
Autor:
Unknown
poniedziałek, 7 sierpnia 2017
Rozdział 17
Po ostatnich kilku godzinach, nadal spędzonych na schodkach przed moim domem, przez moją głowę przewinęły się setki razy te same pytania, obelgi, wyzwiska i podobne do tego rzeczy. Przez ułamek sekundy pojawiła się nawet myśl, że on to robi wszystko dla jakiegoś pieprzonego zakładu. Ale jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła. Może i Nathan jest imprezowym chłopakiem, ale nie wierzę, że byłby w stanie do czegoś takiego doprowadzić. Po za tym... . On... On wydaje się być taki sam jak ten Nathan z SMS-ów. I powiem szczerze, że bardzo bym chciała aby był to ten sam chłopak. Może i nie odzywa się do mnie jakbym nie wiadomo co mu zrobiła, ale przyznam szczerze, że tęsknię za nim. Porównując jednak Nathana z SMS, z moim sąsiadem, jak dla mnie są to dwa różne światy. Jeden miły, wrażliwy, opanowany, troskliwy. Drugi chamski, wredny, niecierpliwy i zachowujący się jak pępek świata dupek. Dwaj różni chłopcy i jedynie co ich łączy to te same imię.
Autor:
Unknown
środa, 26 lipca 2017
Rozdział 16
Autor:
Unknown
czwartek, 13 lipca 2017
Rozdział 15
- Ruszaj się Kennedy. Ruszasz na podbój twojej nowej znajomej. - Czy mi się zdaje, czy Brian jeszcze bardziej jest zaangażowany w wykonaniu tego zakładu, niż ja? Przy najbliższej okazji pogadam z nim o tym.
Autor:
Unknown
wtorek, 27 czerwca 2017
Rozdział 14
Moje nadgarstki trzymały jakieś duże łapska, jak się okazało na moje oko 50- letniego faceta. W moich oczach pojawiły się łzy które już po chwili odnalazły swoje miejsce na moich policzkach. Na ten widok ten dupek tylko się zaśmiał i z całej siły uderzył w mój policzek. Prawa strona mojej twarzy cholernie zaczęła piec i niemiłosiernie boleć a całe otoczenie zaczęło wirować. Czułam jak tracę siły i jedyne na co mam ochotę, to upaść.
Autor:
Unknown
wtorek, 13 czerwca 2017
Rozdział 13
- Jes...? O mój Boże. - przysięgam, że żałuję, iż nie zrobiłam zdjęcia mojej przyjaciółce w tej chwili. Byłaby to pamiątka na co najmniej kilkanaście lat. A śmiechu z tego byłoby jeszcze więcej.
Później to już tylko czułam mocny uścisk, który od razu oddałam. Na mojej twarzy zagościł jeszcze większy uśmiech a cały stres gdzieś wyparował. Widząc również zaskoczenie nadal namalowane na twarzy mojej przyjaciółki byłam tak troszeczkę z siebie dumna, że udało mi się ją jakoś zaskoczyć i urozmaicić nieco naszą "wideo- rozmowę".
Autor:
Unknown
piątek, 2 czerwca 2017
Rozdział 12
Leżąc w łóżku nadal nie mogłam uwierzyć, że muszę mieszkać koło tego głąba. No jak tak można. Przecież ja się z nim prędzej pozabijam niż dojdę do porozumienia. Żałuję, że w ogóle poszłam uciszyć tę huczną imprezę. Teraz mam za swoje. Ugh. Chciałam spać a przez moje głupie nieprzemyślane zachowanie nie mogę zasnąć, bo cały czas myślę o tym chłopaku. Jestem taka głupia. Taka głupia.
Autor:
Unknown
czwartek, 18 maja 2017
Rozdział 11
Ostra, zadziorna i pyskata. Lubię takie. Gdy dotarło do mnie, że myślę o tajemniczej nieznajomej mimowolnie uśmiechnąłem się. Zdawało mi się, że już ten głos gdzieś słyszałem ale nie potrafiłem sobie przypomnieć gdzie. Moją fanką zapewne nie jest, bo na pewno zareagowałby inaczej. Żadną koleżanką z szkoły też nie no bo kto w końcu od razu po zakończeniu roku szkolnego jedzie na lotniska.
Ah no tak, ja. Czeka mnie kolejne spotkanie z fanami. Nie uwierzycie gdzie. W Nowym Jorku. Samolot mam za kilkanaście minut, dlatego biegnę jak szalony, potrącając po drodze coraz więcej osób, by zdążyć. Plusem jest to, że zdążyłem chociaż odebrać swoje świadectwo. Zadowalające nie jest ale hej. Zawsze mogło być jeszcze gorzej. Ciekawy jestem jak Jessice poszło. Czy jest już po zakończeniu i w ogóle. Czy tak samo jak ja, ma wakacje.
Autor:
Unknown
środa, 3 maja 2017
Rozdział 10
- Brakuje mi jej śmiechu, gdy powiedziałem coś głupiego czy śmiesznego. Brakuje mi jej ciepłego głosu. Brakuje mi jej ciągłego jesteś głupi. Brakuje mi jej całej. - Ostatni raz taki ból w jego głosie słyszałem bardzo dawno temu. W czasach gdy Nathan jeszcze nie nagrywał filmików na youtube. Chyba dopiero po raz drugi widziałem mojego przyjaciela w takim stanie. Może to oznaka, że czas ściągnąć Jes do Los Angeles. Jednak jak szybko ta myśl się pojawiła, tak szybko zniknęła. Nath opowiadał, że jego internetowa znajoma nie ma skończonych osiemnastu lat. Naprawdę nie wiedziałem jak wyciągnąć mojego przyjaciela z tego stanu a to powodowało, że czułem się po części winny. Miałem wrażenie, że to przeze mnie Nathan zachowuje się tak a nie inaczej. Jeszcze raz spojrzałem na Nathana. Był w totalnej rozsypce.
Autor:
Unknown
niedziela, 16 kwietnia 2017
Rozdział 9
xxAlishjaxx: Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że Nathan się zmienił? Nie jest już tym samym uśmiechniętym i zabawnym chłopakiem. Mimo, że na jego twarzy widnieje (sztuczny) uśmiech to w oczach widać smutek i rozżalenie. Nie wiem co się z nimi dzieje, ale wraz z moją koleżanką zaczynamy się martwić o niego. Mamy nadzieję, że nie ma zamiaru zrezygnować z nagrywania. Nathan bardzo mi pomógł i nie chcę by odchodził.
Autor:
Unknown
niedziela, 9 kwietnia 2017
Rozdział 8
Autor:
Unknown
środa, 29 marca 2017
Rozdział 7
- Wiem, że zaraz cię tu rozniesie ale proszę cię jeszcze tylko chwila Nathan. - przy swoim uchu usłyszałem szept Briana. Spojrzałem na niego jakby mnie ktoś katował a w odpowiedzi otrzymałem tylko ciche prychnięcie. Widać, że Brianowi też się nudzi tak samo jak ja i nic nie może z tym zrobić.
Autor:
Unknown
niedziela, 19 marca 2017
Rozdział 6
Minuta za minutą, godzina za godziną, dzień za dniem mija. Kate nie odzywa się już od prawie 2 tygodni. Natomiast z Nathanem mam coraz to lepszy kontakt. Odkąd zadzwonił do mnie wtedy, chyba nie ma godziny w której nie pisałabym z nim sms. Czasem również zadzwoni. Myślę, że stał się moim pierwszym przyjacielem po tym jednym, okrutnym incydencie. Ufam mu, ale nie potrafię przyznać się, że kiedyś najlepszą moją przyjaciółką była żyletka. Albo coś ostrego. Na pewno w jakiś sposób zraniłoby go to i zasmuciło a tego nie chcę. W najgorszym przypadku gdyby się dowiedział to najzwyczajniej świecie nie odzywałby się do mnie. A tego nie chcę. Patrząc jednak na to z perspektywy czasu, kiedyś nastąpi ten przepiękny moment w którym albo dowie się prawdy albo będzie miał mnie już dość to zerwie kontakt. Okrutne ale prawdziwe niestety.
Autor:
Unknown
piątek, 10 marca 2017
Rozdział 5
Przypuszczałem, że Jessica postanowiła się pobawić ze mną. Nie odpisywała na moje wiadomości już od dwóch dni. Nie wiedziałem, czy to specjalnie, czy może coś jej się stało. Możliwe, że to jednak zemsta za moje roztargnienie i chciałem, aby było to tylko to i nic więcej.
Nadal również nie potrafiłem uwierzyć, że w ciągu tych kilku dni zdążyła mnie połączyć tak silna więź z Jess i praktycznie czy w dzień, czy w noc myślałem tylko o tym, czy była bezpieczna i szczęśliwa. Wiedziałem jednak, że w ciągu tych kilku chwil nie byłbym w stanie zauroczyć się dziewczyną, o której wciąż tak mało wiem. Postanowiłem ostatecznie, że mimo odległości, która nas dzieli, będę starał się ją chronić. Choćbym miał nawet rzucić to, co robiłem do tej pory - nagrywanie na YouTube. Może to brzmiało absurdalnie, ale w tym momencie właśnie tyle byłem w stanie dla niej zrobić.
- Romeo, jeżeli będziesz tak bezczynnie siedział i tylko bujał z głową w chmurach, to wątpię, że Jessica się do ciebie odezwie. Jak ci zależy na niej, to walcz o nią i pokaż, że jest dla ciebie ważna. - Na słowa Briana prawie spadłem z kanapy, na której leżałem w dosyć dziwny sposób. Nie usłyszałem nawet, kiedy on otworzył drzwi i wszedł do mojego pokoju. Czyżbym aż tak się zamyślił o mojej nowej znajomej? Niemożliwe.
- To co niby mam robić? Nie odpisuje, więc albo jest na mnie mega wkurzona i to jest jej zemsta, albo ma mnie już dość i więcej nie pisze, albo, nie daj Boże, coś jej się stało. - Słyszałem, że mój głoś był wyprany z uczuć i zabrzmiało to mega żałośnie, ale najzwyczajniej w świecie nie przejmowałem się tym.
- Przestań wypisywać do niej tak, jak ona wypisywała do ciebie. Pokaż jej, że się o nią martwisz i zależy ci na niej. – Popatrzyłem zdziwiony na Rogersa, bo za każdym razem, gdy poświęcałem swój czas Jess, on niezbyt był z tego zadowolony, a teraz dawał mi jeszcze rady.
- Może dziękuję powiedziałbyś? - Nadal zaskoczony pokiwałem tylko głową na tak i od razu doskoczyłem do telefonu. I tak oto przez kilka następnych godzin zacząłem wypisywać jak głupi do Jess.
~~~
- Kiedy ty mi dasz w końcu spokój? - powiedziałam sama do siebie, bo Nathan robił z mojego telefonu wibrator. Próbowałam się uczyć, ale nic z tego mi nie wychodziło, bo mój telefon praktycznie świecił się non-stop. Nie potrafiłam skoncentrować się na głupich zadaniach z matematyki, za to odczytywałam coraz to nowsze wiadomości. I z każdą kolejną miałam coraz większą ochotę, by już mu odpisać. Jednak zaraz w mojej głowie rozbrzmiewał głosik, że przecież wtedy nic z mojej małej zemsty.
Zrezygnowana z hukiem zamknęłam zeszyt oraz książkę z matematyki i położyłam się na łóżku. Nie wiedziałam już sama, co o tym myśleć. Z jednej strony Nathan stał się w ciągu tych kilku dni bardzo ważny, jednak ze znajomościami w Internecie różnie bywa. W szczególności, że ja mieszkałam w Chicago, a Nathan aż w Los Angeles. Ugh. Te głupie kilometry. Wszystko komplikują.
Od Nathan: Jessica, do jasnej cholery, zaczynam się poważnie martwić, że coś ci się stało. Napisz chociaż głupią kropkę na znak, że nic ci się nie stało.
Gdy już chciałam odpisać na jego wiadomość, stało się coś, co totalnie mnie zaskoczyło. Wyobraźcie sobie, że ten idiota właśnie do mnie dzwonił. Jeśli odebrałabym od niego połączenie, usłyszałby mój głos. Jeśli jednak zignoruję, to pomyśli, że naprawdę coś mi się stało. Kurde, nie wiedziałam, co robić.
- Halo? - powiedziałam niepewnym i zapewne bardzo cichym głosem. Miejmy jednak nadzieję, że Nathan go usłyszał.
- Boże, Jessica, nawet nie wiesz, jakiego stracha mi napędziłaś. Nic ci nie jest? Nic się nie stało? Wszystko w porządku? Jesteś cała i zdrowa? Nikt ci nic nie zrobił?
- Spokojnie, wszystko jest w porządku. Nic mi nie jest. Jestem cała i zdrowa. - Próbowałam sprawić, by mój głos zabrzmiał dosyć normalnie i przekonująco, jednak nie wiedziałam, czy mi się to udało.
- Nawet nie wiesz, jak się martwiłem. Błagam, następnym razem, miejmy jednak nadzieję, by go nie było, odpisz mi chociaż kropką. Miałem już najgorsze myśli. Czemu nie odpisałaś na moje wiadomości?
- Spokojnie, bo wpadniesz w słowotok. Nie odpisywałam, bo się uczyłam. Albo przynajmniej próbowałam. - Spodziewałam się, że między nami będzie panować cisza, ale myliłam się. Przez następne kilka godzin, zamiast zakuwać materiał, przegadałam je z Nathanem i stwierdzam, że to naprawdę zajebisty chłopak.
~~~
Czułem się, jakbym mógł latać. Jakbym mógł przenosić góry. Czułem się po prostu fantastycznie. Miałem ochotę skakać, jak najwyżej potrafię. Krzyczeć tak, jak moje fanki, gdy mnie zobaczą. Chciałbym z nią dłużej pogadać, ale dzieliło nas tych parę godzin. Rozumiałem to, bo sam na jej miejscu tak bym postąpił.
- Kundlu, wstawaj, odpal sprzęt, robimy nocnego live'a. I nie słyszę sprzeciwu. - Wpatrywałem się tylko w Briana i kompletnie nie rozumiałem, o czym on gada. Wparował tak nagle, że totalnie mnie zszokował i z jego wypowiedzi zrozumiałem jedynie tyle, że nazwał mnie kundlem.
- Jak ty mnie nazwałeś? Odszczekaj to, albo marny twój los. - Starałem się brzmieć groźnie, ale cóż, przyznajmy szczerze, nigdy mi to nie wychodziło.
- Zakochany kundel. To jest dobre określenie dla ciebie. - Na jego odpowiedź moje oczy zapewne stały się większe niż piłeczki ping-pongowe.
- Co się tak patrzysz? W tej chwili naprawdę zachowujesz się jak zakochany po uszy chłopak. Pogodziłeś się z Jess czy jak? A może poznałeś inną dziewczynę?
- Dosłownie pięć minut temu skoczyłem rozmawiać z Jess - powiedziałem powoli i wyraźnie, by mój przyjaciel zrozumiał to, co do niego mówię, bo wiem, że o dziewiątej wieczorem powoli zaczynał wyłączać myślenie.
- Później mi poopowiadasz, teraz uruchamiaj sprzęt. - Spojrzałem na niego dziwnie, ale wziąłem się za podłączanie wszystkiego.
~~~
Córeczko, kiedy wrócisz do nas? Tęsknimy za tobą. - I znów ten zachrypnięty od ciągłego płaczu oraz bez żadnych uczuć głos. Raniło mnie to niesamowicie. Bolało, bo wiedziałam, że to przeze mnie moi rodzice zaniedbywali swoje obowiązki, siedząc przy mnie cały czas. Czułam się tak bardzo winna temu wszystkiemu... czułam się tak dziwnie. Czułam, że sprawiam im kłopot. Gdybym tylko mogła otworzyć oczy i uścisnąć rękę mojej mamy, która cały czas spoczywała na mojej dłoni.
- Kate... - Wypowiedź mojej mamy została zagłuszona przez buczenie jakiejś maszyny, a ja czułam, że odpływam...
Autor:
Unknown
niedziela, 26 lutego 2017
Rozdział 4
Śmieszna jesteś. Mój głosik zawsze musiał się odezwać w najmniej odpowiednim momencie. I zawsze, do jasnej cholery, musiał mieć rację. Cały czas nie potrafiłam pojąć mojej głupoty i tego, że mogłam pomyśleć, iż oni będą ze mną pisać więcej niż jeden dzień.
W szkole jak to w szkole. Nadal traktowali mnie jak biedną sierotę i poniżali na każdym kroku. Wiedziałam, że nie mają co robić, na naukę nie poświęcali czasu, ale mogliby mi już dać spokój. Z tym horrorem musiałam męczyć się już kolejny rok. Niestety, oni się chyba nigdy nie zmęczą i nie przestanie ich bawić to, co robią.
Wchodząc do szkoły, zacisnęłam mocniej moją prawą dłoń na pasku od torby. Zacisnęłam również palce na mojej teczce z wypracowaniami, którą miałam pod pachą. Obawiałam się tego, jakie atrakcje na dziś przygotowała moja klasa, a w szczególności Amanda. Wiedziałam, że będę miała podwójnie przeskrobane, bo wczoraj ze szkolną gwiazdką zerwał jej chłopak. A ja oczywiście byłam dobrym przedmiotem, by na mnie odreagować.
- Och, wybacz - usłyszałam za swoim plecami, a później poczułam, jak mój mini segregator wypada mi z rąk i wszystkie kartki, które się w nim znajdowały, rozsypują się wokoło. Dotarł do mnie złośliwy śmiech, ale zignorowałam go i schyliłam się. Zaczęłam zbierać moje wypociny. Wiedziałam, że to i tak tylko rozgrzewka, wprowadzenie do dalszej gry.
- Wyspałaś się? Czy może w nocy znowu płakałaś? Ach, tak. Chłopak cię rzucił, bo zauważył, jaką brzydotą i nieudacznicą jesteś. Tak mi przykro. Pożyczyłabym ci moje kosmetyki, by trochę zamaskować te wory pod oczami, ale niestety, boję się, że twoja nieatrakcyjność może zostać przeniesiona na mnie. – Z powodu jej słów w moich oczach zebrały się łzy, ale postanowiłam sobie, że nie pokażę jej, jaka byłam słaba. Pozbierałam ostatnie kartki i wyprostowałam się. Strzepnęłam również jej rękę, którą podczas wypowiedzi położyła na moim ramieniu.
- Nie obrażaj się. Ja chcę ci tylko uświadomić prawdę. Powinnaś mi podziękować, a nie stroić jeszcze jakieś fochy. Chociaż zresztą... nie potrzebuję podziękowań od takiej nieudacznicy i sieroty. - Po tej wypowiedzi usłyszałam śmiech jej oraz całej reszty zgromadzonej na sali.
Takie, czy jeszcze gorsze zdarzenia pojawiały się w moim szkolnym życiu codziennie. Jednak nadal nie przyzwyczaiłam się do tego. To nadal cholernie mocno bolało.
Z panią Kennedy umówiłam się, że zakupy będę robić co drugi dzień. A jako że wychodziło to właśnie tego dnia, wzięłam do ręki mój telefon i z przykrością stwierdziłam, że już pora, bym wyszła do sklepu. Niechętnie zeszłam po schodach, ubrana jak zwykle w moje kochane trampki i bluzę. Zabrałam pieniądze z komody i wyruszyłam na podbój pobliskiego sklepu. Tym razem jednak nie miałam dużo do zakupienia.
W moich dłoniach znajdowały się dwie siatki z zakupami. W uszach miałam słuchawki, a całe otoczenie w głębokim poważaniu. Wsłuchiwałam się w pierwsze słowa piosenki This is Nightlife zespołu Italobrothers.
Piosenka do najnowszych nie należała, ale dla mnie to i tak nie miało znaczenia. Co mi się podoba, to słucham.
***
- Nathan, jak tak będziesz biegał, to z przetrenowania zaraz zemdlejesz. - Zignorowałem żartobliwe słowa Briana i nadal biegałem, szukałem mojego telefonu. Dwa dni temu go zgubiłem i wciąż nie mogłem znaleźć. Nie chciałem, żeby Jess pomyślała sobie, że ją olewam. Może i znałem ją bardzo krótko, ale i tak zdążyłem ją polubić. Przeczuwałem, że jakiś chłopak musiał ją skrzywdzić i teraz ciężko jest było przełamać ten strach. A ja wiedziałem, że w ciągu tych kilku dni udało mi się chociaż w minimalnym stopniu ją przekonać, że nie jestem taki, jak inni.
- Nathan, do jasnej cholery. Mieliśmy nagrywać odcinek, ale ty jedynie szukasz tego jebanego telefonu. Wiem, że Jessica jest dla ciebie w jakimś stopniu ważna, ale chcesz stracić to, co tworzyłeś przez kilka miesięcy? Masz trochę rozumu w głowie? - Przestałem słuchać Briana po dwóch pierwszych słowach. Wiedziałem, że może to, co robiłem, go irytowało, ale Jessica była naprawdę dla mnie ważna. Chciałbym jej pomóc, ale nie potrafiłem znaleźć telefonu i coraz bardziej narażałem się na brak dalszego kontaktu z nią.
- Mam!!! - krzyknąłem nagle. Nie wiedziałem, co mam zrobić: płakać czy śmiać się ze szczęścia. Właśnie znalazłem telefon. I pierwsze, co zrobiłem, to zacząłem szukać ładowarki. Musiałem jak najprędzej napisać do Jess.
- Rozum? Śmiem się o to kłócić. - Brian jak zwykle nie podarował mi i zakpił z mojego roztargnienia. Nie zwracałem jednak na to większej uwagi, a przede wszystkim nie przestawałem szukać ładowarki. Jednak gdy minęło kilka cennych minut, przypomniałem sobie, że mój przyjaciel miał taką samą ładowarkę i zawsze nosił ją w kieszeni. Szybko więc do niego podbiegłem i, nie zważając na jego protesty, zacząłem grzebać w jego kieszeniach. Gdy już miałem ten cenny przedmiot w moich rękach, szybko podbiegłem do najbliższego gniazdka i podłączyłem telefon do ładowania. Zachowałem się jak zakochana nastolatka, ale nie było to aż tak ważne.
Z niecierpliwością czekałem na moment, w którym będę mógł uruchomić telefon i odpisać Jess. Brian siedzący obok mnie kiwał tylko głową. Zignorowałem to i bez chwili zawahania włączyłem telefon. Zdziwiłem się, gdy w powiadomieniach ujrzałem piętnaście nieodczytanych wiadomości od Jess.
Od Jessica: Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. A jak tam u ciebie?
Od Jessica: Nathan, jesteś?
Od Jessica: Haaalo?
Od Jessica: Obraziłeś się?
Od Jessica: Ejjj....
Od Jessica: Czemu nie odpisujesz?
Od Jessica: Jeżeli się naprawdę obraziłeś, to mógłbyś chociaż napisać głupie ‘’odwal się’’.
Od Jessica: Ale nie, po co się fatygować, by napisać to do jakiejś głupiej dziewczyny.
Od Jessica: A ja myślałam, że jesteś inny.
Od Jessica: Ale, jak widać, pomyliłam się.
Od Jessica: Choć nie powinno mnie to dziwić.
Od Jessica: Każdy z was jest taki sam.
Od Jessica: Tylko nie wiem, czemu pozwoliłam na to, aby cię polubić.
Od Jessica: Teraz zaczynam tego żałować.
Od Jessica: Pomyliłam się co do twojej osoby. Nie chcesz odpisać, to nie, twój wybór.
Wiedziałem. Była na mnie wkurzona na maksa i ciężko będzie jej to wytłumaczyć.
Do Jessica: Przepraszam. Przepraszam. Znowu zgubiłem telefon i nie mogłem go znaleźć. Błagam, wybacz mi to, że nie odpisywałem. Nie wiem, czemu jestem taką łamagą, ale nie potrafię tego zmienić.
Czekałem na jej odpowiedź już kilkanaście minut, a ona nadal nie odpisywała.
A czego się spodziewałeś, idioto? Nie odpisywałeś jej, więc ma prawo być zła.
***
- Przykro mi bardzo, ale szanse na wybudzenie się państwa córki są znikome. Procedury jednak nie pozwalają na odłączenie jej od aparatury w tak wczesnym czasie hospitalizacji bez państwa zgody. - Głos lekarza, jak dla mnie, wydał się strasznie cichy i taki pusty. Jednak nie to mnie zmartwiło. Zastanawiało mnie to, że jestem aż taka słaba i nie dam rady się wybudzić z tej cholernej śpiączki. Próbowałam otworzyć oczy już setki razy, byleby nie słyszeć szlochu mojej mamy. Mimo że gdy byłam mała, moi rodzice nie zajmowali się mną, tylko oddawali pod opiekę opiekunek, bolały mnie ich łzy. Nie widziałam, jak cierpią, ale ta skrucha, tęsknota w ich głosie, gdy do mnie mówili, bolała jeszcze bardziej. Wiedziałam że są przy mnie cały czas i zaniedbują swoje obowiązki. Wiedziałam też, że przypomnieli sobie o mnie dopiero wtedy, gdy zdarzyło się to coś, ale myślę, że coś zrozumieli i się zmienią.
Wiedziałam, że muszę się wybudzić z tej śpiączki i odpisać Jess. Znałam ją tylko parę godzin, ale zdążyłam zauważyć, że jest strasznie wrażliwą osobą i straciła już wiele osób, które były dla niej ważne.
I pozostaje jeszcze przyczyna mojej śpiączki. Lekarz nigdy nie wspomniał o tym, dlaczego w nią zapadłam. Parę razu słyszałam z ust ojca wypowiadane słowa po cichu, że zabije tego gnoja. Nie miałam jednak stuprocentowej pewności, że jest to związane ze mną. Możliwe, że to jakiś oszust, który próbował go oszukać i zrujnować firmę mojego taty.
Autor:
Unknown
sobota, 18 lutego 2017
Rozdział 3
Nie masz za co przepraszać. To moja wina, że tak reaguję na ten temat. I w tym momencie martwię się o Katie, bo nie odpisuje mi od wczoraj a miała iść tylko na lekcję gry na fortepianie. A co ty robisz?
Sama nie wiem czemu jestem dla niego taka miła. Przecież po tym co mi zrobił ten dupek powinnam odganiać facetów od siebie. Nie powinnam z nimi zamienić nawet słowa. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że może mnie tak samo, brutalnie i bez żadnych skrupułów, skrzywdzić. Nie powinnam z nim pisać.
Autor:
Unknown
czwartek, 2 lutego 2017
Rozdział 2
Ja: Katie napisz chociażby głupią kropkę bądź przecinek.
Ja: Nie odpisujesz mi już od wczoraj a ja nie wiem co się z tobą stało.
Ja: Martwię się.
Ja: Może i nie chcesz mnie znać ale daj znać, że nic ci nie jest.
Ja: Wiem, że zapewne teraz masz spam ale to najmniej istotne w tym momencie.
Od zawsze byłam wrażliwą osobą. Wszystko zatrzymywałam w sobie i płakałam po nocach. Nadal płaczę. To jest moją najgorszą wadą. Próbowałam z tym walczyć, ale poddałam się. Najzwyczajniej w świcie poddałam się, bo i tak wiem, że nie dam rady.
Autor:
Unknown
czwartek, 26 stycznia 2017
Rozdział 1
Katie
zaprasza do znajomych.
Nie
wiem, co było tak ważne, by mi przerwać rozmyślania. A raczej
snucie w myślach innego, lepszego życia, które i tak pozostanie
nierealne. Niechętnie podniosłam się z łóżka i wzięłam do
ręki mój telefon. Delikatnie przejechałam palcem po ekranie. Nie
miałam żadnego hasła na blokadę, pomimo że wszyscy z klasy
skreślili mnie za to, co stało się w przeszłości.
Z
początku uciekałam do drastycznych metod, by zagłuszyć ból
psychiczny. Niestety nadal zdarzało mi się to robić, lecz już nie
tak często. Widząc, że znowu mam kolejne zaproszenie do kontaktu,
westchnęłam cicho pod nosem. Po co mi wysyłają zaproszenia, skoro
i tak już jutro nie będą pamiętać o jakiejś tam Jessice?
Niechętnie nacisnęłam ikonkę mało już znanego komunikatora,
jakim było GG, w celu dowiedzenia się, kto teraz do mnie napisał.
Zapewne jakiś kolejny zboczony typ, który nie ma nic do roboty.
Zdecydowanie więcej osób blokowałam, niż wymieniłam się choćby
informacją o imieniu. Jednak zawieranie znajomości przez internet
było o wiele lepsze. Nie musiałam się bać, że ktoś rozpozna
mnie i przypomni sobie, że to ta dziewczyna, córka znanych ludzi
show-biznesu, która niestety została osierocona przez głupotę
rodziców. W internecie znacznie lepiej zawierało mi się
znajomości, jednak one szybko się kończyły. Wiązało się to z
samotnością, ale ci ludzie nie oceniali przez pryzmat tego, co się
stało. Nienawidziłam siebie za to, że tak szybko przywiązywałam
się do innych osób. Wiedziałam, że z góry jestem skazana na
cierpienie, a jednak nadal to robiłam.
Katie:
Hejka. Co tam? Jak tam?
Ja:
Hejka. U mnie z pozoru dobrze. A u ciebie?
Katie:
U mnie w sumie dobrze. Tyle że nie z pozoru. I zgaduję, że to
dlatego masz taki opis, a nie inny?
Brak
powodów, by zostać, to dobry pomysł, by odejść.
Analizował
po raz kolejny ten cytat. Opisywał doskonale to co działo się z
moimi pseudoprzyjaźniami przez internet. Katie, o ile było to jej
prawdziwe imię, jako jedyna zwróciła uwagę na mój opis pod
miniaturką nutek.
Ja:
Jesteś
pierwszą osobą, która zwróciła na mój opis. I masz rację.
Jesteś dobra w zgadywaniu. ;-)
Katie:
No ba. Ostatnio zgadłam, jaki mój mąż nagra odcinek.
Przewidziałam, jaki challenge doda mój kochanek. Wiem. Jestem w tym
najlepsza. Nie musisz mi pisać, jaka to jest wspaniała i mądra.
Ja:
Haha. Zapomniałaś dodać, że skromna. I ty masz już męża? I
kochanka. Boże. Z opisu wynika, że masz tyle samo lat, co ja.
Katie:
Nie mam męża, głuptasie. Ale tak nazywam mojego idola. I jakim
cudem ty nie znasz Briana czy Nathana? No powiedz mi. Przecież to
tacy przystojniacy, jakich jeszcze nigdy nie widziałam.
Zaśmiałam
się na wiadomość Katie. Może pod względem Briana i Nathana
wyglądała na napaloną fankę, ale mimo to polubiłam ją. Biło od
niej takie przyjemne ciepło i fajnie mi się z nią pisało.
Ja:
No może dlatego, że ja mieszkam w Chicago, a ty w Los Angeles? Nie
sądzisz, że to ciut duża odległość?
Katie:
Może i jest to dosyć spora odległość, ale oni są znani w całej
Ameryce. Na pewno są u was znani. I błagam, nie dołuj mnie tym, że
nie znasz nawet Nathana. Jeszcze do niedawna mieszkał w Chicago.
Ja:
Niestety
nie znam. I przykro mi z powodu twojej rozpaczy. :-(
Katie:
Ranisz mnie tak samo, jak ich. Ale jesteś chyba jedyną dziewczyną,
która nie ignoruje mnie zaraz po tym, jak napiszę o Nathanie bądź
Brianie. Nie jesteś zazdrosna, że istnieją inne osoby, które
kochają tego samego idola. I nie narzekasz, że ciągle o nich
piszę. Stwierdzam, że polubiłam cię i nie żałuję, że do
ciebie napisałam.
Zdziwiłam
się na jej wyznanie. Nikt nigdy jeszcze nie powiedział czegoś
takiego i nie spodziewałam się, że ktoś tak szybko mnie polubi.
Co będzie jednak, gdy powiem Katie, jak jest naprawdę? Pewnie nie
będzie chciała się ze mną więcej się zadawać. Tak jest zawsze,
gdy prawda nawet przez przypadek wyjdzie na jaw. Westchnęłam cicho
pod nosem. Męczyłam się na tym świecie, ale obiecałam sobie, że
nie pozwolę na to, aby moi rodzice się na mnie zawiedli. Może i
ich już nie ma razem, z moim bratem. Może i ciocia nie ma dla mnie
czasu, bo cały czas spędza w pracy. Wiem, że cierpi po stracie
swojej jedynej siostry, dlatego nie chciałam dokładać jej jeszcze
moich problemów. Kiedyś byłam smutna o to, że nie dostałam
wymarzonej lalki. Teraz jestem smutna i zła na siebie, że nie dość,
iż byłam pokłócona z moimi rodzicami, to w dodatku zginęli
przeze mnie.
Katie:
Halo, Jessica. Masz już mnie dość? Wiedziałam, że Cię
wystraszę. Zawsze nie potrafię się kontrolować i piszę non stop
o tych przystojnych idiotach. Przepraszam.
Zdziwiłam
się na słowa Katie. Pisałyśmy niecałe piętnaście minut, a ona
już uważa mnie za koleżankę. Nagle tak cieplutko zrobiło mi się
w okolicach serca. Pierwszy raz byłam ważna, choć ona mnie tak
naprawdę nie znała.
Ja:
Nie
mam cię dość, po prostu się zamyśliłam. Wybacz. To ja powinnam
przepraszać. I fajnie się słucha o tych, jak to nazwałaś,
przystojnych idiotach. Jesteś wtedy tak pełna energii.
Katie:
Aww. To było miłe. Jesteś naprawdę świetną dziewczyną na
przyjaciółkę. Powiedz jeszcze, że kochasz lody czekoladowe,
ogólnie wszystko, co z czekolady, no i przede wszystkim kakałko.
Jeśli powiesz, że tak, jak nic jesteś moją bliźniaczką, którą
zabrano przy porodzie.
Ja:
A co byś zrobiła, gdybym naprawdę okazała się twoją
bliźniaczką?
Katie:
Nie pozwoliłabym zakończyć ci kontaktu ze mną. I zapewne
wynajęłabym detektywa, który by sprawdził, czy na pewno nie mam
rodzeństwa.
Ja:
Ale zapomniałaś do naszej listy ulubionych rzeczy dopisać żelek.
;-(
Katie:
O matko. Zapomniałam o tym. Wybacz mi, moja bliźniaczko. Już to
dopisuję.
Ja:
Jesteś niemożliwa. :-)
Sama
do siebie pokiwałam głową z rozbawienia. Był to chyba pierwszy
dzień w tym roku, gdy na mojej twarzy gościł uśmiech. I to w
dodatku wywołany przez nieznaną mi osobę z internetu. Bywałam
naprawdę dziwna. Ale na razie Kathy to nie przeszkadzało.
***
-
Katherine, zejdź natychmiast do kuchni. - Jak zwykle głos mojej
matki był taki oziębły. Niechętnie wstałam z wygodnego łóżka
i z prędkością żółwia ruszyłam po schodach. Wiedziałam, że
znowu będę miała kazanie na temat mojego opuszczania zajęć z gry
na fortepianie. Moi rodzice chcieli, abym miała wszystko, czego
zapragnę, lecz czasami miałam wrażenie, że oni spełniają swoje
marzenia, a nie moje. Gdy zbliżałam się do kuchni, do moich uszu
dotarły krzyki. Zapewne znowu moi rodzice kłócili się o jakąś
błahostkę. Z czasem można było się do tego przyzwyczaić, ale to
i tak nie zmieniało faktu, że w mojej głowie pojawiały się myśli
o ich rozwodzie.
-
Jestem. Co chciałaś, mamo? - Mimo iż się nie śpieszyłam, to już
po chwili musiałam wpatrywać się we wkurzonych rodziców.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Z ulgą stwierdziłam, że
jeszcze nie wylądowało na ziemi żadne naczynie.
-
Ciekawi mnie po prostu to, że jesteś jeszcze w domu. Za dziesięć
minut rozpoczynają się zajęcia. - Na jej słowa przewróciłam
tylko oczami. Czy oni naprawdę byli na tyle zapatrzeni w siebie, że
nie widzieli, iż gra na fortepianie to nie moja bajka?
-
Idź się ubrać, córeczko, i widzę cię zaraz w moim samochodzie.
- Po raz kolejny na słowa ojca przewróciłam oczami. Tyle że teraz
bardziej dyskretnie. Miałam ochotę wykrzyczeć, co sądzę o ich
zachowaniu i traktowaniu mnie, ale po minie ojca zrezygnowałam.
Bywały momenty, w których czułam, że jestem tylko problemem w tej
rodzinie. Na pierwszy rzut wydawało się, że wszystko jest jak
należy, ale z czasem zaczynałam rozumieć i zauważać, jak jest
naprawdę. I wtedy na YouTube znalazłam Nathana. Osobę, która
potrafiła u mnie wywołać łzy śmiechu przez swoje zabawne
komentarze do gry bądź zmyślone historie z życia.
Zawiązałam
drugiego buta i, gdy miałam wychodzić z domu, przypomniałam sobie,
że nie powiadomiłam Jes o tym, iż nie będzie mnie przez prawie
trzy godziny. Szybko wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni moich
czarnych spodni.
Ja:
Przepraszam,
Jes, ale niestety przez następne trzy godziny będę na lekcji gry
na fortepianie. Gdybyś chciała, to możesz napisać do mnie na ten
numer: 344 560 751.
Pisałam
w pośpiechu i nie wiedziałam nawet, czy ujęłam to dobrze, ale
widząc zdenerwowanego ojca, zablokowałam telefon i szybko zajęłam
miejsce pasażera w jego drogim samochodzie. Wcale nie miałam ochoty
przez następne kilka godzin męczyć i mojego wzroku, i mojego
słuchu oraz palców na tych głupich zajęciach. Ale jak mus to mus.
Z moimi rodzicami nie warto było dyskutować, bo to i tak strata
czasu. Oparłam swoją głowę o szybę samochodu i z
niecierpliwością zaczęłam wpatrywać się w telefon. Miałam
nadzieję, że Jes odpisze i nie będę musiała udawać, iż dobrze
mi znane obrazy za oknem są bardzo interesujące.
***
Zmęczony
rzuciłem się na łóżko. To był dopiero pierwszy dzień na
Meet-Up’ie, a ja padałem ze zmęczenia. Kochałem swoich fanów,
ale czasem dawali niesamowicie popalić. Mimo to nie żałuję tego,
co robię. Właśnie teraz czułem się potrzebny. Wiedziałem, że
istnieją miliony osób, które wspierają mnie i wierzą we mnie. Po
tym, jak straciłem wszystko, zyskałem ich. I byłem wdzięczny, że
mam ich aż tyle.
Dosłownie
już zasypiając, usłyszałem dźwięk, który wydobywał się z
mojego telefonu. Niechętnie podniosłem się z wygodnego łóżka
hotelowego i zaczęło się poszukiwanie urządzenia. Jak już
później się okazało, znalazłem go w kieszeni moich spodni. I po
co ja wstawałem z łóżka? Chyba przez własną głupotę.
Od
nieznany: Katie,
zaczynam się martwić. Nie ma Cię już od czterech godzin, a
mówiłaś, że te lekcje będą trwać maksimum trzy godziny.
Do
nieznany:
Czyli od dziś jestem Katie. Miło mi, a ty jak masz na imię?
Byłem
ciekaw, co mi odpisze dziewczyna, a może chłopak. Pierwszy raz
spotkałem się z takim przypadkiem. Jeszcze nigdy nikt nie napisał
do mnie w ten sposób.
Od
nieznany: Ech.
Zapewne moja koleżanka podała mi zły numer. Przepraszam.
Do
nieznany: Spoko
;-) Nic się nie stało, ale nadal nie wiem, jak masz na imię, a
chciałabym cię zapisać jakoś normalnie w telefonie.
Od
nieznany: Zapewniam,
że nie będzie ci potrzebny mój numer w telefonie.
Tajemnicza
i zamknięta w sobie. Jednak wątpiłem, że da radę oprzeć się
mojemu urokowi, gdy mnie pozna. Ciekawe, czy była to moja fanka.
Do
nieznany: Nalegam.
Co ci szkodzi podać tylko swoje imię. No chyba że wolisz zostać
podpisana jako tajemnicza nieznajoma.
Od
nieznany: Ugh.
Strasznie uparty jesteś. I skąd masz pewność, że jestem
dziewczyną?
Do
nieznany: No
cóż, taki jestem i już, a że jesteś dziewczyną, to miałem
takie przeczucie. To jak będzie? Podasz mi swoje imię?
Nie
sądziłem, że aż tak trudno będzie wyciągnąć z niej, jak ma na
imię. Poza tym nadal nie wiedziałem, czemu z nią piszę. Przecież
przed chwilą ze zmęczenia w ogóle nie kontaktowałem.
Od
nieznany: A
czy jak podam ci moje imię, to dasz mi spokój?
Do
nieznany: Może,
ale nic nie obiecuję.
Od
nieznany: Ugh.
Jessica jestem. A ty? Bo na razie dla mnie masz na imię Katie. ;-)
Do
Jessica: Ładnie
imię. I to trochę dziwne, że chłopak ma dziewczęce imię. Nathan
jestem. OMG, wysłałaś mi buźkę. A ja myślałem, że mnie nie
lubisz.
Od
Jessica: Czy
ładne, to nie wiem, ale dziękuję. I w twoim przypadku to może nie
dziwne. Zasmuciła mnie wiadomość, że jednak masz w miarę
normalne imię. I nie ciesz się za długo. Nadal cię nie lubię.
Ba. Nawet nie znam. Nie mam pewności, że nie jesteś jakimś starym
dziadkiem który porywa bezbronne dziewczyny.
Do
Jessica: No
ej. Bo się obrażę. Mam ładne imię. I jeszcze mnie polubisz. Ale
co do teorii o dziadku, to mnie rozśmieszyłaś.
Od
Jessica: Gdybyś
się obraził to miałabym przynajmniej spokój. I nie bądź taki
pewny siebie. Nie ufam ludziom. I pisząc o dziadku, nie miałam na
celu cię rozbawić. Pisałam to, będąc śmiertelnie poważna.
Do
Jessica: Teraz
to na pewno się nie obrażę. A pewność siebie to moje drugie
imię, więc przykro mi. A czemu nie ufasz ludziom?
Czekałem
na odpowiedź od niej już dobre piętnaście minut. Wziąłem do
ręki mój czarny iPhone i jeszcze raz przeanalizowałem ostatnią
odpowiedź. Nie wiedziałem, co źle napisałem. Nie wiedziałem,
kiedy wkroczyłem na niebezpieczny temat. A może to ona postanowiła
się obrazić? Ale za co, skoro mnie nie da się nie lubić?
Zrezygnowany przeczesałem ręką moje włosy. Nie wiedziałem, co
robić. Napisać jeszcze jeden SMS czy najzwyczajniej w świecie
odpuścić? Przecież ona jasno dała mi do zrozumienia, że nie ma
ochoty ze mną pisać. Ale z drugiej strony jest w niej, coś co nie
pozwala mi zostawić tej znajomości od tak.
***
Ja:
Katieee.
Ja:
Jestem
taka głupia.
Ja:
Albo to ty jesteś głupia?
Ja:
No
bo w końcu ty mi podałaś zły numer.
Ja:
I jeżeli się dowiem, że to jakaś ustawka, by mnie zeswatać ze
swoim kuzynem, to już teraz jesteś trupem.
Ja:
Jednak wracając do tematu...
Ja:
Pisząc do Ciebie, okazało się, że numer, który mi podałaś, to
nie twój.
Ja:
Tylko jakiegoś chłopaka.
Ja:
Nachalnego i upartego.
Ja:
Nie
ma cię już pięć godzin.
Ja:
Zaczynam się martwić.
Ja:
Obraziłaś się?
Ja:
W jakiś magiczny sposób dowiedziałaś się prawdy?
Ja:
Jeśli tak, to cię rozumiem.
x
Autor:
Unknown
niedziela, 22 stycznia 2017
Prolog
Sława.
Miliony widzów.
Samotność.
Poczucie winy.
Internetowa przyjaźń.
Rozłąka.
Kilkaset kilometrów.
Przeprowadzka.
Przypadek.
Nienawiść.
Zakład.
Kłótnie.
Miłość.
Choroba.
Happy end czy jednak nie?
Sława - czasami wszystko komplikuje.
Miliony widzów - jedni chcą jak najlepiej dla znanych osób. Inni wręcz przeciwnie.
Poczucie winy - nie zawsze słuszne.
Internetowa przyjaźń - na pewno istnieje
Rozłąka - czasami konieczna, a czasami nie.
Samotność - niekiedy sprzyja życiu.
Kilometry- nie istnieją.
Przeprowadzka - zmienia wszystko. Nie wiadomo, czy na dobre, czy na złe.
Przypadek - nic nie dzieje się bez przyczyny.
Nienawiść - między nią a miłością jest cienka linia.
Zakład - najgłupsza rzecz, która może zburzyć wszystko, co do tej pory się zbudowało.
Kłótnie - bez nich nie istnieje przyjaźń, tak samo miłość.
Choroba - potrafi zbliżyć, ale także i oddalić.
Ona - skrzywdzona przez los wiele razy.
On - odnoszący sukces na cały kontynent chłopak.
Dzielą ich kilometry.
Czy jest dane im spotkanie?
Czy może nie ma ono prawa bytu?
Jaki udział będzie miała w tym najlepsza przyjaciółka?
Zniszczy czy zbuduje ich więź?
Jaki będzie koniec?
Tego nikt nie wie.
Jednak jedno jest pewne:
Życie lubi płatać figle.
I to nieraz.
Nie dwa.
Autor:
Unknown
Subskrybuj:
Posty (Atom)