niedziela, 26 lutego 2017

Rozdział 4

Znalezione obrazy dla zapytania gify z the duff


Nic. Zero wiadomości. Czekałam już drugi dzień. I nic. Pieprzona cisza. Nikt nie raczył nawet odpisać ‘’odwal się’’ na moje króciutkie ‘’hej’’. Nie miałam kontaktu z Katie. Nathan też nie dawał żadnego znaku życia. Wiedziałam, że i ten kontakt się urwie, ale nie sądziłam, że tak prędko. Pisało mi się z nimi naprawdę dobrze. Myślałam, że mogę im zaufać, ale jak widać, coś poszło nie tak. Ludzie zawsze odchodzą i będą odchodzić. Nie wiem, na co ja liczyłam. Na wieczną przyjaźń i miłość do grobowej deski?

Śmieszna jesteś. Mój głosik zawsze musiał się odezwać w najmniej odpowiednim momencie. I zawsze, do jasnej cholery, musiał mieć rację. Cały czas nie potrafiłam pojąć mojej głupoty i tego, że mogłam pomyśleć, iż oni będą ze mną pisać więcej niż jeden dzień.

W szkole jak to w szkole. Nadal traktowali mnie jak biedną sierotę i poniżali na każdym kroku. Wiedziałam, że nie mają co robić, na naukę nie poświęcali czasu, ale mogliby mi już dać spokój. Z tym horrorem musiałam męczyć się już kolejny rok. Niestety, oni się chyba nigdy nie zmęczą i nie przestanie ich bawić to, co robią.

Wchodząc do szkoły, zacisnęłam mocniej moją prawą dłoń na pasku od torby. Zacisnęłam również palce na mojej teczce z wypracowaniami, którą miałam pod pachą. Obawiałam się tego, jakie atrakcje na dziś przygotowała moja klasa, a w szczególności Amanda. Wiedziałam, że będę miała podwójnie przeskrobane, bo wczoraj ze szkolną gwiazdką zerwał jej chłopak. A ja oczywiście byłam dobrym przedmiotem, by na mnie odreagować.

- Och, wybacz - usłyszałam za swoim plecami, a później poczułam, jak mój mini segregator wypada mi z rąk i wszystkie kartki, które się w nim znajdowały, rozsypują się wokoło. Dotarł do mnie złośliwy śmiech, ale zignorowałam go i schyliłam się. Zaczęłam zbierać moje wypociny. Wiedziałam, że to i tak tylko rozgrzewka, wprowadzenie do dalszej gry.

- Wyspałaś się? Czy może w nocy znowu płakałaś? Ach, tak. Chłopak cię rzucił, bo zauważył, jaką brzydotą i nieudacznicą jesteś. Tak mi przykro. Pożyczyłabym ci moje kosmetyki, by trochę zamaskować te wory pod oczami, ale niestety, boję się, że twoja nieatrakcyjność może zostać przeniesiona na mnie. – Z powodu jej słów w moich oczach zebrały się łzy, ale postanowiłam sobie, że nie pokażę jej, jaka byłam słaba. Pozbierałam ostatnie kartki i wyprostowałam się. Strzepnęłam również jej rękę, którą podczas wypowiedzi położyła na moim ramieniu.

- Nie obrażaj się. Ja chcę ci tylko uświadomić prawdę. Powinnaś mi podziękować, a nie stroić jeszcze jakieś fochy. Chociaż zresztą... nie potrzebuję podziękowań od takiej nieudacznicy i sieroty. - Po tej wypowiedzi usłyszałam śmiech jej oraz całej reszty zgromadzonej na sali.

Takie, czy jeszcze gorsze zdarzenia pojawiały się w moim szkolnym życiu codziennie. Jednak nadal nie przyzwyczaiłam się do tego. To nadal cholernie mocno bolało.

Z panią Kennedy umówiłam się, że zakupy będę robić co drugi dzień. A jako że wychodziło to właśnie tego dnia, wzięłam do ręki mój telefon i z przykrością stwierdziłam, że już pora, bym wyszła do sklepu. Niechętnie zeszłam po schodach, ubrana jak zwykle w moje kochane trampki i bluzę. Zabrałam pieniądze z komody i wyruszyłam na podbój pobliskiego sklepu. Tym razem jednak nie miałam dużo do zakupienia.

W moich dłoniach znajdowały się dwie siatki z zakupami. W uszach miałam słuchawki, a całe otoczenie w głębokim poważaniu. Wsłuchiwałam się w pierwsze słowa piosenki This is Nightlife zespołu Italobrothers.

Piosenka do najnowszych nie należała, ale dla mnie to i tak nie miało znaczenia. Co mi się podoba, to słucham.

***

- Nathan, jak tak będziesz biegał, to z przetrenowania zaraz zemdlejesz. - Zignorowałem żartobliwe słowa Briana i nadal biegałem, szukałem mojego telefonu. Dwa dni temu go zgubiłem i wciąż nie mogłem znaleźć. Nie chciałem, żeby Jess pomyślała sobie, że ją olewam. Może i znałem ją bardzo krótko, ale i tak zdążyłem ją polubić. Przeczuwałem, że jakiś chłopak musiał ją skrzywdzić i teraz ciężko jest było przełamać ten strach. A ja wiedziałem, że w ciągu tych kilku dni udało mi się chociaż w minimalnym stopniu ją przekonać, że nie jestem taki, jak inni.

- Nathan, do jasnej cholery. Mieliśmy nagrywać odcinek, ale ty jedynie szukasz tego jebanego telefonu. Wiem, że Jessica jest dla ciebie w jakimś stopniu ważna, ale chcesz stracić to, co tworzyłeś przez kilka miesięcy? Masz trochę rozumu w głowie? - Przestałem słuchać Briana po dwóch pierwszych słowach. Wiedziałem, że może to, co robiłem, go irytowało, ale Jessica była naprawdę dla mnie ważna. Chciałbym jej pomóc, ale nie potrafiłem znaleźć telefonu i coraz bardziej narażałem się na brak dalszego kontaktu z nią.

- Mam!!! - krzyknąłem nagle. Nie wiedziałem, co mam zrobić: płakać czy śmiać się ze szczęścia. Właśnie znalazłem telefon. I pierwsze, co zrobiłem, to zacząłem szukać ładowarki. Musiałem jak najprędzej napisać do Jess.

- Rozum? Śmiem się o to kłócić. - Brian jak zwykle nie podarował mi i zakpił z mojego roztargnienia. Nie zwracałem jednak na to większej uwagi, a przede wszystkim nie przestawałem szukać ładowarki. Jednak gdy minęło kilka cennych minut, przypomniałem sobie, że mój przyjaciel miał taką samą ładowarkę i zawsze nosił ją w kieszeni. Szybko więc do niego podbiegłem i, nie zważając na jego protesty, zacząłem grzebać w jego kieszeniach. Gdy już miałem ten cenny przedmiot w moich rękach, szybko podbiegłem do najbliższego gniazdka i podłączyłem telefon do ładowania. Zachowałem się jak zakochana nastolatka, ale nie było to aż tak ważne.

Z niecierpliwością czekałem na moment, w którym będę mógł uruchomić telefon i odpisać Jess. Brian siedzący obok mnie kiwał tylko głową. Zignorowałem to i bez chwili zawahania włączyłem telefon. Zdziwiłem się, gdy w powiadomieniach ujrzałem piętnaście nieodczytanych wiadomości od Jess.

Od Jessica: Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. A jak tam u ciebie?

Od Jessica: Nathan, jesteś?

Od Jessica: Haaalo?

Od Jessica: Obraziłeś się?

Od Jessica: Ejjj....

Od Jessica: Czemu nie odpisujesz?

Od Jessica: Jeżeli się naprawdę obraziłeś, to mógłbyś chociaż napisać głupie ‘’odwal się’’.

Od Jessica: Ale nie, po co się fatygować, by napisać to do jakiejś głupiej dziewczyny.

Od Jessica: A ja myślałam, że jesteś inny.

Od Jessica: Ale, jak widać, pomyliłam się.

Od Jessica: Choć nie powinno mnie to dziwić.

Od Jessica: Każdy z was jest taki sam.

Od Jessica: Tylko nie wiem, czemu pozwoliłam na to, aby cię polubić.

Od Jessica: Teraz zaczynam tego żałować.

Od Jessica: Pomyliłam się co do twojej osoby. Nie chcesz odpisać, to nie, twój wybór.

Wiedziałem. Była na mnie wkurzona na maksa i ciężko będzie jej to wytłumaczyć.

Do Jessica: Przepraszam. Przepraszam. Znowu zgubiłem telefon i nie mogłem go znaleźć. Błagam, wybacz mi to, że nie odpisywałem. Nie wiem, czemu jestem taką łamagą, ale nie potrafię tego zmienić.

Czekałem na jej odpowiedź już kilkanaście minut, a ona nadal nie odpisywała.

A czego się spodziewałeś, idioto? Nie odpisywałeś jej, więc ma prawo być zła.


***

- Przykro mi bardzo, ale szanse na wybudzenie się państwa córki są znikome. Procedury jednak nie pozwalają na odłączenie jej od aparatury w tak wczesnym czasie hospitalizacji bez państwa zgody. - Głos lekarza, jak dla mnie, wydał się strasznie cichy i taki pusty. Jednak nie to mnie zmartwiło. Zastanawiało mnie to, że jestem aż taka słaba i nie dam rady się wybudzić z tej cholernej śpiączki. Próbowałam otworzyć oczy już setki razy, byleby nie słyszeć szlochu mojej mamy. Mimo że gdy byłam mała, moi rodzice nie zajmowali się mną, tylko oddawali pod opiekę opiekunek, bolały mnie ich łzy. Nie widziałam, jak cierpią, ale ta skrucha, tęsknota w ich głosie, gdy do mnie mówili, bolała jeszcze bardziej. Wiedziałam że są przy mnie cały czas i zaniedbują swoje obowiązki. Wiedziałam też, że przypomnieli sobie o mnie dopiero wtedy, gdy zdarzyło się to coś, ale myślę, że coś zrozumieli i się zmienią.

Wiedziałam, że muszę się wybudzić z tej śpiączki i odpisać Jess. Znałam ją tylko parę godzin, ale zdążyłam zauważyć, że jest strasznie wrażliwą osobą i straciła już wiele osób, które były dla niej ważne.

I pozostaje jeszcze przyczyna mojej śpiączki. Lekarz nigdy nie wspomniał o tym, dlaczego w nią zapadłam. Parę razu słyszałam z ust ojca wypowiadane słowa po cichu, że zabije tego gnoja. Nie miałam jednak stuprocentowej pewności, że jest to związane ze mną. Możliwe, że to jakiś oszust, który próbował go oszukać i zrujnować firmę mojego taty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze :)