poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Rozdział 17

Znalezione obrazy dla zapytania gify koszmary dziewczyny

Pieprzony dupek. Tylko to zdanie krążyło mi po głowie. Co on sobie do jasnej cholery myślał? Powiem mu od tak, to wszystko, co kiedyś mi się przytrafiło? On chyba naprawdę upadł na głowę. No po prostu nie wierzę. Jak on tak mógł. Ugh. Czemu ja się tym w ogóle przejmuję. Może po tym w końcu odczepi się ode mnie

Po ostatnich kilku godzinach, nadal spędzonych na schodkach przed moim domem, przez moją głowę przewinęły się setki razy te same pytania, obelgi, wyzwiska i podobne do tego rzeczy. Przez ułamek sekundy pojawiła się nawet myśl, że on to robi wszystko dla jakiegoś pieprzonego zakładu. Ale jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła. Może i Nathan jest imprezowym chłopakiem, ale nie wierzę, że byłby w stanie do czegoś takiego doprowadzić. Po za tym... . On... On wydaje się być taki sam jak ten Nathan z SMS-ów. I powiem szczerze, że bardzo bym chciała aby był to ten sam chłopak. Może i nie odzywa się do mnie jakbym nie wiadomo co mu zrobiła, ale przyznam szczerze, że tęsknię za nim. Porównując jednak Nathana z SMS, z moim sąsiadem, jak dla mnie są to dwa różne światy. Jeden miły, wrażliwy, opanowany, troskliwy. Drugi chamski, wredny, niecierpliwy i zachowujący się jak pępek świata dupek. Dwaj różni chłopcy i jedynie co ich łączy to te same imię.




- Jessica, co ty tu jeszcze robisz? Wiesz która jest godzina? - na słowa cioci tylko zerwałam się na równe nogi i najzwyczajniej w świecie rozpłakałam się w jej ramionach. Nie wiem dlaczego tak wybuchłam. Przecież nie stało się coś tak bardzo złego.

- Boże, dziecko, mów co się stało? Ktoś ci coś zrobił? - widząc przerażenie w jej oczach próbowałam na szybko wymyślić jakąś sensowną wymówkę. Może nie powinnam jej okłamywać, ale nie chcę jej martwić.

- Nic się nie stało. Martwiłam się tylko o ciebie, bo tak długo nie wracałaś. - a tak naprawdę wcale o tobie nie pomyślałam przez te kilka godzin. Dodałam w myślach. Czasem naprawdę jestem taką egoistką.

- Och, wybacz. Koleżanka z pracy wyciągnęła mnie na późną kolację i tak jakoś się zagadałam z nią i straciłam rachubę czasu. Wybacz mi kochanie, że nie zadzwoniłam. - na słowa cioci uśmiechnęłam się jak najwiarygodniej a następnie udając radosną ruszyłam do domu. To zdecydowanie był męczący dzień.

~~~

- Mamo, błagam. Mam 12 lat a nie 2. Dam sobie radę. - powiedziałam już nieźle wkurzona mojej rodzicielce. Rozumiem, że się o mnie martwi ale chyba nie zgubię się na plaży.

- Córuś. Jesteśmy tu od dwóch dni. Na plaży byliśmy tylko raz. Ja naprawdę boję się, że zgubisz się czy coś ci się stanie. Więc pozwól mi z tobą iść a kto wie, może potem pójdziemy na jakieś zakupy? - na słowa mojej mamy pokiwałam tylko energicznie głową i już ciągnęłam ją w stronę plaży. Słowo zakupy wywoływały u mnie chęć zgody na wszystko.

Spacerując szczęśliwa na plaży słuchałam opowieści mojej mamy, jak poznała się z moim tatą. Z początku myślałam, że będzie to znowu jakieś nudne romansidło gdzie roztrzęsiona dziewczyna w rozpaczy po rozstaniu spotyka rycerza na białym koniu w którym się zakochuje od pierwszego wejrzenia, jednak myliłam się. Związek mojego taty i mamy był bardzo burzliwy. Oboje byli z biednych rodzin i w wieku 15 lat walczyli o pracę. Później coraz częściej na siebie wpadali i tak jakoś wyszło, że są do tej pory razem.

Mama nie oszczędziła mi też żenujących wspomnień z moim tatą w roli głównej i to popołudnie zdecydowanie zaliczam do najlepszych w te wakacje. Już nawet nie potrzebuje tych zakupów. Wystarczy mi luźna rozmowa z moją kochaną mamusią. Z mamusią która jest szczęśliwa. W jej oczach malują się takie błyszczące iskierki, spowodowane zapewne naszym babskim wypadem. Od zawsze czułam się kochana i nie zapowiada się na to aby cokolwiek miało się zmienić w najbliższym czasie.

Siadając przerażona i smutna na łóżku zdałam sobie sprawę, że to był tylko sen. A raczej wspomnienie z mojego, jak dla mnie, idealnego dzieciństwa. Tęsknię za tymi czasami w których urządzałam sobie z moją mamą babskie wieczory. Wiedząc, że nie dam rady już zasnąć, wstałam z łóżka i pomaszerowałam do kuchni. Starając się narobić jak najmniej hałasu walnęłam w jakiś przedmiot napotkany na drodze do kuchni. Ugh. Czy ja zawsze muszę być taką niezdarą? Tym razem uważając by czegoś przez przypadek nie przewrócić nalałam sobie soku do szklanki. Oparłam się o blat i wpatrywałam się w ciemność. Mimowolnie pomyślałam, o tym co robi mój sąsiad. Nie wiem czemu. To pytanie samo zawitało w mojej głowie i dało mi dużo do myślenia.

- Jes, co się stało? - przestraszona omal nie wypuściłam z ręki szklanki z sokiem. Moja ciocia natomiast podbiegła do mnie i zaczęła wpatrywać się w moją twarz. Zapewne zauważyła ślady po łzach.

- Śniła mi się mama. Tak cholernie za nią tęsknię. Tak bardzo mi jej brakuje. Jej uśmiechu, słów, że będzie dobrze, że jest ze mnie dumna. - i w tym momencie wybuchłam. Wykrzyczałam to, o czym nigdy nie mówiłam przed moją ciocią. Przy niej przybierałam maskę, że o tym co było, kiedyś już dawno zapomniałam. Gdy tak naprawdę było całkiem inaczej. Cholernie tęskniłam i nie potrafiłam pogodzić się z śmiercią mojej najbliższej rodziny.

- Ja też za nimi tęsknię. Wiem, że ich nie ma z nami fizycznie, ale oni zawsze zostaną z nami tu. Zostaną w naszych sercach i wspomnieniach. Nigdy nie wyrzucimy ich z naszych serc czy wspomnień, bo za bardzo ich kochamy. Może tam, gdzie teraz są jest im lepiej. Jednak gdy widzą jak nie potrafimy się podnieść ogarnia ich smutek. Na pewno nie chcieliby, byśmy cały czas stały w miejscu. - na słowa cioci tylko mocniej się do niej przytuliłam. A może ona ma rację? Może powinnam w końcu ruszyć do przodu. Zaczynając choćby od zmiany mojej garderoby z żałobnej odzieży na bardziej normalną?

~~~

- Przepraszam kochana, że się nie odzywałam ale moim rodzice w ostatniej zmienili plany i postanowili, że wyjedziemy na kilka dni. Zabrali mi mój telefon i powiem ci Jes, że dawno nie czułam i nie bawiłam się z nimi tak dobrze. - wytrwale słuchałam opowieści Katie o jej krótkich wakacjach. Na moje usta uśmiech sam się cisnął widząc zadowoloną przyjaciółkę.

Popatrzyłam tylko przepraszającym wzrokiem na moją przyjaciółkę, gdy mój telefon po raz kolejny zadzwonił. Ciocia od kilku minut próbowała się do mnie dodzwonić i teraz musiałam odebrać jej połączenie.

- Jessica gdzie ty jesteś? Obiad od kilku minut na stole a ciebie nie ma. ile mamy na ciebie czekać. - i po tej, jakże długiej rozmowie najzwyczajniej w świecie rozłączyła się. Musiałam wyglądać dziwne zdezorientowana z telefon w ręku na środku chodnika. Dopiero gdy dotarł do mnie sens wypowiadanych słów zrozumiałam, że ktoś postanowił nas odwiedzić w to niedzielne popołudnie. Czym prędzej przytuliłam Kate, i już pędziłam w stronę mojego domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze :)