środa, 26 lipca 2017

Rozdział 16

Podobny obraz


- I am faded. - nuciłam sobie pod nosem jedną z moich ulubionych piosenek. Na moich oczach znajdowały się okulary przeciwsłoneczne a w uszach słuchawki. Pogoda była dzisiaj przepiękna dlatego też postanowiłam, że pójdę się poopalać albo popływać w basenie. Chciałam zaprosić do siebie Katie, ale ona dzisiaj ma tak zwany dzień z rodziną, więc zostałam sama. Nie przeszkadza mi to, bo jestem przyzwyczajona do samotności. Może to i nawet lepiej, że jestem teraz sama. Mogę bynajmniej przemyśleć sobie parę rzeczy. I chyba każdy wie, szczególnie kogo mam na myśli.




Nie wiem dlaczego Nathanowi tak zależy na dobrych kontaktach ze mną. Nie jestem mega fajną i zajebistą osobą na którą zwróciłby uwagę taki chłopak, jak on. Przecież to widać, że on może mieć każdą, ale musiał się uczepić mnie. Nie wiem jaki on ma w tym interes, jednak nie mam zamiaru się dowiadywać. Nie chcę mieć nic wspólnego z nim. Nie chcę mieć nic wspólnego z żadnym chłopakiem. Raczej nie potrafiłabym żadnemu z nich zaufać po tym, co kiedyś mi zrobili. Nie wiem nawet czy mogłabym zaufać jakiejkolwiek dziewczynie oprócz Katie. Moją przyjazną dla mnie koleżankę z Chicago na pewno zapamiętam.

- Śpiewać to ty potrafisz. Wychodzi ci to całkiem nieźle. - myślałam, że zejdę na miejscu, gdy ktoś wyciąga mi słuchawkę z ucha i mówi to przerażająco cichym głosem. Nawet nie poznałam, kto postanowił się tak ze mnie zażartować.

- Czy ciebie już do reszty pogięło? Nie dość, że włamałeś się na moje podwórko to w dodatku bez skrupułów mnie wystraszyłeś. Czy ty jesteś normalny? - zaczęłam się wydzierać, jak się okazało na mojego sąsiada. W sumie to mogłam się domyślić, że tylko on wpadnie na taki głupi pomysł.

- Okej, okej. Zrozumiałem, że źle zrobiłem. Przepraszam. - myśli, że się nabiorę na tą niby skruszoną i smutną minkę?

- Nie zmienia to faktu, że włamałeś się na posesję mojego domu. - czy już mówiłam, że nie chcę mieć z tym chłopakiem nic wspólnego?

- Ejj. Brama była otwarta. Nie włamałem się. Ale inna osoba, której nie znasz, mogłaby to niezbyt dobrze wykorzystać.- na jego słowa tylko cicho westchnęłam. Pewnie moja ciocia zapomniała ją zamknąć i teraz przez nią nie mam się do czego doczepić tego dupka.

- Ok, dziękuję za informacje. Możesz już iść. - wkładając z powrotem słuchawkę do ucha dałam znać mojemu nieproszonemu gościowi, że i tak nie jest tu mile widziany. Zerkając przez moje okulary widziałam, jak ma ochotę coś rozwalić.

Nie jesteś dla niego zbyt ostra? Przeprosił cię już kilka razy a ty nadal udajesz taką niedostępną. Ugh. Ten mój wredny głosik w głowie. A co najgorsze zawsze ma rację. Cholerną rację.

~~~

- Brian, to nie ma sensu. Za każdym razem, gdy próbuję z nią normalnie pogadać ona mnie totalnie olewa. Przez tę jedną głupią sytuację na lotnisku, którą zapewne do tej pory roztrząsa, nie wykonam tego cholernego zakładu. - słysząc ten bezradny ton mojego przyjaciela, miałem ochotę mu przywalić. Nie poznaję Nathana. Odkąd przestał pisać i rozmawiać z internetową Jes stał mega wrażliwy i stracił swoją pewność siebie. Zakłada maskę i myśli, że tego nie widzę, ale znam go nie od dziś.

Nie myślałem jednak, że jego zaangażowanie w zdobycie Jessici będzie aż tak bardzo wysokie. A może tu już wcale nie chodzi o ten głupi zakład tylko Nathanowi spodobała się Jessica? Że też o tym nie pomyślałem prędzej.

Jak oparzony zerwałem się z krzesła i ignorując pytające spojrzenie mojego przyjaciela wybiegłem z domu. Będąc już na końcu podwórka spojrzałem na dom jego sąsiadki. I wtedy cały mój plan szlak trafił. Przecież Nathan mnie zabije gdyby się dowiedział, że poszedłem błagać Jessice o to, by dała mu szansę. Jego duma na pewno zostałaby urażona a ja, jako jego najlepszy przyjaciel, nie mogę mu tego zrobić.

~~~

- Katie, stało się coś? Nie odbierasz ode mnie już od dwóch dni. Boję się, że coś ci się stało. Odezwij się, błagam. - nagrałam się kolejny raz mojej przyjaciółce na poczcie. Naprawdę martwię się. Nie odzywa się. Nie daje żadnych oznak życia. Nie chcę stracić jej. Nie chcę aby coś jej się stało. Zdaję sobie sprawę, że zachowuję się teraz jak jej matka, ale nie potrafię inaczej. Gdy wiem o jej gwałcie, boję się o nią jeszcze bardziej. A najgorsze jest to, że jej rodziców również nie ma w domu. Byłam tam dzisiaj i nikt nie otworzył mi drzwi, pomimo tego, że stałam tam chyba z pół godziny. Zirytowana i zmartwiona usiadłam na schodkach przed wejściem do mojego domu. Stąd miałam idealny widok na niebo i mogłam jeszcze raz, na spokojnie pomyśleć co mogło się stać mojej najlepszej przyjaciółce. W moich uszach, jak na dziewczynę uzależnioną od muzyki przystało, były słuchawki. Katelyn Tarver w piosence You, jak zwykle dała radę zasiać u mnie trochę optymizmu. Nie wiem już nawet kiedy zdołałam przymknąć oczy. Chciałam podziwiać gwiazdy i trochę pomyśleć czy pomarzyć ewentualnie a ja odpływam i wsłuchuję się tylko w słowa piosenki, bardzo utalentowanej, blondynki.

- Nie boisz się tak sama siedzieć? W końcu za krzakami mógłby ktoś siedzieć i w najmniej odpowiedniej chwili nastraszyć cię. - wystraszona tym, że ktoś mi wyciągnął słuchawki z uszu, nałożył swoją, nieziemsko pachnąco, bluzę na moje ramiona i mówiąc do mnie przerażająco cicho, omal nie uderzyłam, jak się okazało, mojego sąsiada. Nie wiem co on tu robi do jasnej cholery. Nie mogę mieć nawet jednego dnia spokoju od tego wkurzającego i zakochanego w sobie bad boy'a. Może powinnam spróbować innej taktyki?

~~~

- Czego tu się bać? Najwyżej ktoś mi coś zrobi i będę miała nauczkę na przyszłość.- moje mina zapewne teraz wyraża więcej niż tysiąc słów.

- Ja chyba właśnie jestem w jakimś śnie, w którym ty jesteś dla mnie miła. - powiedziałem cały czas patrząc mega zdziwiony na moją towarzyszkę. Widziałem jak przez chwilę błąkał się na jej twarzy uśmiech, który już po chwili został zastąpiony przez ponurą minę.

- Aż sama się dziwię, że potrafię ci normalnie odpowiedzieć. Jesteś taki irytujący i tak wkurza mnie twoje zachowanie. - i czar prysnął w tym momencie.

- Wtedy na lotnisku... . Wiem, że nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. Czasem bywam aż za nadto wybuchowy i teraz widzę tego skutki. Wiem, że już przepraszałem, ale naprawdę chcę cię jeszcze raz przeprosić. - i znowu próbowałem jakoś odkupić moje winy dla tego cholernego zakładu. Robię z siebie przez niego tylko kretyna, ale w końcu nie mogę pokazać moim kolegom, że jestem tchórzem.

- Zwykłe przepraszam, nie ważne w jakiej sprawie nie załatwi od tak problemu. - teraz już jestem pewien tego, co kiedyś pojawiło mi się w mojej chorej głowie.

- Domyślałem się, że ktoś w przeszłości mógł cię zranić, a tymi słowami tylko to potwierdziłaś. Nie chcę być natrętny, wścibski czy coś, ale jak chcesz to możesz się wygadać. Przyrzekam, że nie użyję tego przeciwko tobie. - w tym momencie już nie liczył się dla mnie zakład. Miałem go głęboko gdzieś.

- Myślisz, że ci uwierzę w tę twoją fałszywa gadkę. Nie wiem jak mogłeś pomyśleć, że zwierzę ci się. Aż taka głupia nie jestem aby od tak dać ci najnowsze ploteczki byś potem mógł się wyśmiewać ze mnie wraz ze swoimi koleżkami.- gdy usłyszałem słowa Jessici nie mogłem nic powiedzieć. Nie sądziłem, że ona aż tak to odbierze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze :)