czwartek, 13 lipca 2017

Rozdział 15

Podobny obraz


Czy to możliwe, żeby zależało mi na tej dziewczynie. Przecież nawet z nią nie rozmawiałem. Bo naszej małej krótkiej wymianie wtedy w moim domu, nie można nazwać nas, że jesteśmy chociaż znajomymi. Zachowałem się dwa tygodnie temu jak dupek i kompletnie nie wiem jak to naprawić. Do jasnej cholery nawet nie wiem jak ona ma na imię. Chyba nigdy nie ruszę z tym zakładem, jak będę takim dupkiem.

- Ruszaj się Kennedy. Ruszasz na podbój twojej nowej znajomej. - Czy mi się zdaje, czy Brian jeszcze bardziej jest zaangażowany w wykonaniu tego zakładu, niż ja? Przy najbliższej okazji pogadam z nim o tym.




- Skąd wiesz, że będzie chciała ze mną rozmawiać. Po mojej ostatniej rozmowie nie lubi mnie jeszcze bardziej. - mój głos zabrzmiał tak żałośnie, ale średnio się tym przejmowałem.

- Wiesz, że teraz zabrzmiałeś jak bezbronna nastolatka która nie wie co robić. Kennedy, do jasnej anielki. Kilka miesięcy temu, to znalezienie wyjście z takiej sytuacji było małą rozgrzewką. - na słowa Rogersa wiedziałem, że zachowuję się teraz jak nie ja. A przecież miałem się zmienić. Przecież miał wrócić stary Nathan. Machnąłem tylko na mojego przyjaciela i nie słuchając jego dalszych wywodów wyszedłem na podwórko. Od razu w oczy rzuciła mi się moja nowa sąsiadka, która razem z jakąś starszą kobietą, na moje oko czterdziestoletnią, otoczone były przeróżnymi kwiatami. To oznaczało tylko jedno. Robiły porządki w ogrodzie. Szybko skorzystałem z tej okazji i już przekraczałem bramę sąsiadów. Starsza kobieta na mój widok, szeroko się uśmiechnęła. Nie wiem o co mogło chodzić w jej uśmiechu, ale może zaraz się dowiem.

- Ty zapewne jesteś wnuczkiem pani Kennedy. - moje zdziwienie na twarzy było ogromne. Skąd ta kobieta może znać moją babcię, która mieszka aż Chicago.

- Yyy... Tak, tak.

- Dużo mi o tobie opowiadała, Nathan. Miło cię poznać. Mów mi Karen. - delikatnie uścisnąłem wyciągniętą rękę kobiety a następnie spojrzałem na dziewczynę, która starała się udawać, że mnie nie zauważyła.

- A to moja siostrzenica, Jessica.- w końcu wiem jak nazywa się ta ślicznotka, pomyślałem wpatrując się w brunetkę. Ta jednak nie drgnęła na słowa zapewne jej matki. Pani Karen widząc to posłała mi tylko przepraszające spojrzenie. Ta kobieta naprawdę jest przemiła i myślę, że to właśnie ona pomoże mi w zdobyciu Jes.

- Może w czymś pomogę pani. Odkąd pamiętam zawsze lubiłem pomagać rodzicom w ogrodowych porządkach. Zazwyczaj każdy był ubrudzony ziemią, ale to właśnie dawało nam najwięcej szczęścia.

- Och, byłabym naprawdę wdzięczna. Jest parę cięższych rzeczy do przeniesienia z garażu.- na słowa kobiety tylko posłałem jej swój jeden z najlepszych uśmiechów i ruszyłem w kierunku wskazanym przez panią Karen.

~~~

Co ten dupek odwala? Tylko to pytanie sobie zadawałam. Chce teraz przekonać swoją ciocię do siebie? Tylko po co? Nie wiem jaki on ma w tym cel. Jest dupkiem i na pewno nic nie wskóra.

- Jes, nad czym tak zamyśliłaś się? Czyżby nad naszym nowym sąsiadem? Przyznam szczerze, że pasowalibyście do siebie.

- Ciociu, błagam przestań. Nathan to zadufany w sobie dupek.

- Jessica, daj spokój. Przecież widziałaś,on że jest bardzo miły i w dodatku przystojny. Może zaprosimy go na obiad w niedzielę?- ostatnim zdaniem mojej cioci byłam przerażona. Przecież ona tego nie może zrobić.

- Nie! Ciociu nie zaprosisz go na ten cholerny obiad. Nigdy w życiu. - Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale przeszkodził mi dzwoniący telefon. Nie zwracając na to co mówiła jeszcze moja ciocia odebrałam i po chwili już przygotowywałam się na spotkanie z moją przyjaciółką. Bynajmniej uwolniłam się od tego idioty.

~~~

- Jessica co ty dzisiaj taka nerwowa? Od 15 minut do ciebie mówię a ty nic. Jesteś w jakimś innym świecie i najzwyczajniej w świecie mnie nie słuchasz. - nie wiem co dzieje się z moją przyjaciółką, ale zaczynam się martwić. Boję się, że ktoś jej znowu wyrządził jakąś krzywdę. Nie darowałabym sobie tego, że byłam obok a znowu stała jej się krzywda.

- Nic się nie dzieje, Katie. Tylko źle dzisiaj spałam. - widziałam, że kłamie, bo zdążyłam ją już trochę poznać, ale skoro nie chce mi powiedzieć o co chodzi to nie będę naciskać.

- No dobrze. Co powiesz na wizytę w kawiarence w której robią niesamowicie przepyszne lody?- wiedziałam, że Jes na ten mój mega dobry pomysł od razu się zgodzi.

- Ty się jeszcze pytasz. Ruszajmy. Czym prędzej zajdziemy tym szybciej dostanę te przepyszne łakocie. - na jej słowa tylko się zaśmiałam i ruszyłam w kierunku mojej ulubionej kawiarni.

~~~

- Ejj zaczekaj. - przewróciłam tylko oczami i jeszcze bardziej przyśpieszyłam gdy usłyszałam głos tego palanta. Czego on znowu chce?

- Jessica, no proszę.

- Czego? Znowu masz zamiar zacząć wydzierać się na mnie, bo przez przypadek wpadłam na ciebie. A może teraz będziesz udawał milusiego?- wydarłam się na niego gdy był mniej więcej 2 metry ode mnie. Ten chłopak naprawdę zaczyna mnie wkurzać i irytować. Nie potrafi zrozumieć, że najlepiej będzie jak odwali się ode mnie raz a na zawsze.

- Chciałem... Ja chciałem... . - taki wygadany a teraz nawet słowa nie potrafi wydusić. No trzymajcie mnie, bo zaraz wyjdę z siebie i stanę obok.

- Co chciałeś? - mój ton głosu był jeszcze bardziej ostrzejszy niż na początku. Jedyne o czym marzę po wygłupach i tłumaczeniu się Kate, to cieplutkie łóżeczko i kubek gorącej czekolady albo chociaż kakao.

- Ja... Ja chciałem cię przeprosić. Ja wiem, że wtedy na lotnisku nie powinien się tak unosić. Wtedy w domu też. Nie wiem co we mnie wstąpiło. - ja chyba śnię. Czy pieprzony bad boy Nathan właśnie mnie przeprasza. To są chyba jakieś żarty.

- Dlaczego tak bardzo ci zależy na tym, abym z tobą normalnie rozmawiała? Nie jestem kimś wartym uwagi, więc taka mała rada. Daj sobie ze mną spokój. Nie wchodź mi w drogę. Ja nie będę tobie i tak będzie najlepiej.

~~~

- Wydajesz się być inna, która nie chce być ze mną dla sławy.- powiedziałem już do siebie, ponieważ moją sąsiadka zdążyła już się oddalić.

Wkurzony ruszyłem do domu po drodze mocniej zamykając bramę. I jak ja mam wygrać ten cholerny zakład, gdy ona za każdym razem mnie odrzuca. Nie chcę wyjść przed moimi kolegami na jakiegoś tchórza, mięczaka czy kogoś tam jeszcze, bo nie potrafię zdobyć jednej, cholernej dziewczyny. Gdybym wiedział, że ta dziewczyna będzie mieszkać obok mnie a w dodatku będzie ważną osobą w sprawie wykonania zakładu, nie wydarłbym się na nią wtedy na lotnisku.

Męczy mnie już udawanie miłego dla tej rozkapryszonej i obrażonej na cały świat skrzywdzonej dziewczynki. Wolałbym zdecydowanie zająć się ciekawszymi rzeczami, ale nie. Muszę myśleć jak sprawić by ona w końcu przekonała się do mnie. Wygram ten cholerny zakład. Szczególnie, że nie jest określony czas wykonania go.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze :)