Nie pomagał mi również fakt, że ktoś raczył nas odwiedzić. Byłam cholernie ciekawa kto to. Może jakaś cioci o której istnieniu zapomniałam. Nie pamiętam nawet kiedy ostatni raz widziałam się z jakąkolwiek osobą z mojej rodziny. Każdy odsunął się ode mnie, twierdząc, że to przeze mnie rodzice zginęli. Gdyby nie moja ciocia- Karen, zapewne teraz byłabym w domu dziecka i przeżywała być może jeszcze większe piekło niż w Chicago.
Wpatrując się w swoje odbicie w lustrze przypomniało mi się, że przed chwilą jeszcze śpieszyłam się na spotkanie z tajemniczym gościem. Uderzyłam się dłonią w czoło i w ekspresowym tempie pobiegłam do garderoby. W mojej szafie jeszcze przeważała czerń, ale udało mi się znaleźć białą, koronką sukienkę przed kolano. Dopiero gdy miałam ją ubraną przypomniało mi się, że to sukienka mojej mamusi. Chciałam już ją zdejmować, ale wolałam nie ryzykować swojego życia. Moja ciocia była już naprawdę zniecierpliwiona i jestem prawie pewna, że później będę miała o tym pogadankę. Delikatnie wycierając łzę która wypłynęła z mojego oka, spowodowaną wspomnieniem mojej rodzicielki, ruszyłam schodami na dół.
~~~
- O mój Boże. Jessica wyglądasz ślicznie w sukience twojej mamy. I w dodatku po raz pierwszy od bardzo dawna ubrałaś coś innego niż czarny. Jestem taka dumna z ciebie moja dziecinko. - widząc łzy w oczach mojej cioci, sama miałam ochotę się popłakać. Nie myślałam, że jednym, malutkim gestem, jakim było założenie tej sukienki, zobaczę u cioci tyle wrażliwości.
- Wow- słysząc ten głos, myślałam, że wybiegnę jak najszybciej z tego domu. Przypominając jednak sobie, że moja ciocia nie wie o moich relacjach z tym dupkiem, postanowiłam być choć raz dla niego miła. Nieprawdopodobne, co nie?
~~~
Widząc ją w tej przepięknej sukience zaniemówiłem i to dosłownie. Jessica wyglądała przepięknie. I każdy gdyby ją tylko zobaczył, na pewno stwierdziłby tak samo. Widziałem jak powstrzymywała płacz. Tylko dlaczego? Gdyby tylko ze mną chciałaby normalnie porozmawiać. Wpatrując się jak w transie w moją sąsiadkę nawet nie słuchałem co mówiła pani Karen. Czując wzrok Jes na sobie posłałem jej tylko nieśmiały uśmiech, nie licząc na to, że go odwzajemni. Obserwując bacznie jej twarz przez ułamek sekundy widziałem cień uśmiechu skierowanego do mnie. Jednak nie byłem nawet pewien czy to w ogóle był uśmiech.
Zgadzając się na ten obiad po wielu namowach pani Karen, nadal bałem się tej wizyty. Ale teraz, gdy Jessica jeszcze ani razu mnie nie obraziła widziałem to spotkanie coraz lepiej.
- Jessica może pokażesz Nathanowi twój pokój. Ja w tym czasie pozmywam po obiedzie i wezmę się za deser. - zaniepokojony spojrzałem na dziewczynę i czekałem aż odmówi tego pomysłu. Nie widząc jakiegokolwiek sprzeciwu z jej strony niechętnie ruszyłem za nią po schodach. Ciekawe co tam się wydarzy. Będzie mnie ignorować, wyzywać czy coś jeszcze innego?
- Usiądź sobie gdzie chcesz. - pokiwałem tylko głową na jej słowa i rozsiadłem się na fotelu. Rozglądając się po jej pokoju nie mogłem wyjść z podziwu. Porównując mój pokój z tym, to jedyne co mogłem robić to wstydzić się za moje bałaganiarstwo.
- Jak to się stało, że zawitałeś na niedzielnym obiadku w moim domu? Wprosiłeś się sam czy moja ciocia wręcz oto błagała? - czy ona próbuje znaleźć jakiś temat do rozmowy ze mną. W środku odtańczyłem swój mały taniec szczęścia. Nie mogę spieprzyć teraz tego.
- Ciocia? - zadałem chyba najgłupsze pytanie, na które twarz Jessici pobladła. Widziałem jak w jej oczach pojawiły się łzy i przerażenie. Wstałem i niepewnie usiadłem na łóżku obok niej. Delikatnie przytuliłem ją do siebie a czyją jak jej drobne ręce oplatają mnie lekko się uśmiechnąłem się.
- Cii. Nie musisz odpowiadać. Nie powinienem zadawać tego pytania.
- Nie wiedziałeś. Miałeś prawo. To ja za bardzo wrażliwe reaguję na to pytanie. Wychowuje mnie moja ciocia, bo rodzice wraz z bratem zginęli w wypadku.
~~~
Czyś ty zgłupiała? Opowiadasz mu o tym, o czym nie powinnaś. Cały czas powtarzałam to sobie w głowie mając ogromne wyrzuty sumienia. Teraz już sama nie wiem czy dobrze robię czy źle. Wiem, że może i wyolbrzymiam to ale cóż, taka już jestem.
- Cii. Już dobrze. Na wspomnienie śmierci rodziców nie możesz zawsze reagować płaczem. Bo oni na pewno nie chcieliby, żebyś się zadręczała tym. Masz całe życie przed sobą i czerp z tego jak najwięcej. - na słowa Nathana tylko mocniej się do niego przytuliłam. Czy on też stracił kogoś bliskiego skoro tak mówi? A może on nie jest taki zły jak mi się wydaje? Może za szybko go oceniłam, po tym jednym incydencie z lotniska? Tak często powtarzałam, że nie ocenia się książki po okładce a sama to teraz zrobiłam. Nie dałam mu nawet szansy. Ten chłopak tyle razy mnie przepraszał a ja udawałam wiecznie zimną sukę niedoceniającą każdej jego próby. Miałam ochotę sama sobie dać z liścia w twarz. Przekonałam się jaką mogę być zadufaną w sobie osobą. Zachowywałam się tak samo jak dziewczyna która prześladowała mnie w Chicago. A przyrzekłam sobie, że nigdy nie będę taka jak ona. Niekontrolowanie jęknęłam na wspomnienie tego co było jeszcze kilka tygodni temu. Zaniepokojony tym Nathan, osunął się ode mnie i bacznie lustrował moją twarz. A ja byłam pewna co powinnam zrobić w tym momencie.
~~~
- Przepraszam. - myślałem , że się przesłyszałem ale gdy w oczach dziewczyny widziałem nadzieję i strach dotarło do mnie to, że ona naprawdę mnie przeprosiła. Nie wiem tylko za co.
- Ale Jes. Za co ty mnie przepraszasz? To ja cały czas zachowywałem się jak dupek i to ja powinienem błagać o przebaczenie.
- Przepraszam za to, że zachowywałam się jak zimna suka. Przepraszałeś tyle razy a ja nie dałam ci tej drugiej szansy. A tak naprawdę każdy na nią zasługuje. Cały czas tylko myślałam, że to ja jestem tą wielce poszkodowaną, gdy ty cały czas starałeś się mnie przeprosić i zakopać topór wojenny.- na słowa Jessici zrobiło mi się głupio. Ona naprawdę mnie polubiła? A ja robiłem to tylko wyłącznie dla tego cholernego zakładu. A to naprawdę bardzo wrażliwa dziewczyna którą chciałbym poznać. A ja zachowuję się jak prawdziwy dupek. Nie wiedząc czy powiedzieć prawdę Jes zerwałem się z jej łóżka i wybiegłem z jej pokoju. Szybko zbiegając ze schodów posłałem tylko przepraszające spojrzenie pani Karen i tłumaczą się nagłą i ważną sprawą wybiegłem jak najszybciej z domu państwa Hudson. Zachowałem się jak tchórz i z tym faktem czuję się jeszcze gorzej, niż gdy uświadomiłem sobie, że jestem zakochanym tylko w sobie dupkiem łamiącym serce każdej dziewczynie napotkanej na mojej drodze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze :)