-Bo wiesz, jeszcze w Chicago wyśmiewała się z osób które albo się dobrze uczyły, albo broń Boże miały zagrożenia. Ona sama nie uczyła się lepiej od tych zagrożonych, ale jej ciocia zawsze potrafiła jakoś udobruchać pieniędzmi nauczycieli i Jessica miała najlepszą średnią w szkole. Niestety ja zaliczam się do tych, którzy stracili jednego rodzica i całe szczęście nie miałam tak źle. Bo osoby który zostały osierocone przez dwójkę rodziców to przeżywały dzięki niej ogromne piekło. Stawałam w ich obronie, bo sama wiem jak to jest nie mieć matki, ale tym tylko pogarszałam już i tak niezbyt dobrą sytuację. Mimo, że sama wiedziała jak to jest stracić rodziców nie szczędziła cierpienia osobom z taką samą sytuacją jaką ona miała.
-Wiele razy Jessica dopuszczała się rękoczynów. Nie raz próbowałam zakryć jakieś siniaki. I nie tylko ja. Nauczyciele doskonale wiedzieli co ona wyprawia, ale przymykali na to oko, bo zachowanie też musiała mieć wzorowe na świadectwie. To był koszmar w tym liceum. Gdy pani oznajmiła, że Jessica nie będzie już z nami chodzić, cała klasa nawet poszła na pizzę świętować z tego powodu. Każdy miał jej dość a jej elita nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że Jessica zadaje się z nimi tylko po to, bo może ich cały czas wykorzystywać. Nie wiem co ona teraz knuje, ale obawiam się, że to jakiś kolejny jej podły plan. Tyle, że tym razem o wiele lepiej przygotowany i przemyślany. Więc Nathan, proszę cię, uważaj na siebie. Nie znam cię długo, ale jesteś naprawdę zajebistym chłopakiem. - po zakończeniu przez Amandę wypowiedzi, spojrzałem na nią i próbowałem wyczytać z jej twarzy jakiekolwiek oznaki, że ona jednak kłamie i nabija się ze mnie. Widząc jednak jej zaszklone oczy już wiedziałem, że to prawda. Nie zastanawiając się dłużej, przytuliłem dziewczynę.
~~~
- Aaa. Jes, moja kochana. Jak ja cię dawno nie widziałam. Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam. - zaśmiałam się na reakcję mojej zwariowanej przyjaciółki. Nie obchodziło mnie już nawet to, że jesteśmy w kawiarence pełnej osób. Tuliłyśmy się już od kilku minut i na razie nie wyglądało, żebyśmy przestały.
- Mam ci tyle do opowiedzenia. To były chyba najlepsze wakacje w całym moim życiu.Już nawet nie liczy się to, w jakim kraju byłam. A kogo w nim spotkałam i jak bardzo się zbliżyłam do moich rodziców.
- To opowiadaj w końcu, a nie tylko jakieś ogólniki. Wiesz, że jestem niecierpliwa gdy chodzi o takie rzeczy a ty perfidnie tylko przedłużasz swoje opowiadanie. - powiedziałam ze śmiechem, bo jej mina po raz setny była bezcenna.
- Okej, okej. Na plaży, w ostatni dzień, spotkałam mojego idola. Jednego z tych o których tak często ci pisałam. Jednak dzień wcześniej wpadłam na niego, uciekając przed moją mamą robiącą zdjęcia. Jak to ja oczywiście spanikowałam gdy domyśliłam się na kogo wpadłam i uciekłam. No i wracając do tego spotkania on zaprosił mnie na kawę w ramach przeprosin. Rozmawialiśmy przez kilka godzin a tematy nam się nie kończyły. Jednak, gdy chciał mi podać swój numer ja go nie chciałam. Pożegnałam się z nimi i pobiegłam do hotelu. Nie zmienia to jednak faktu, że te wakacje były najlepsze. Wypiłam kawę ze swoim idolem, zrobiłam sobie z nim zdjęcie i mam jego autograf.
- Ale jak to nie wzięłaś jego numeru? Katie, ty to jednak jesteś głupia. - stwierdziłam gdy już skończyła swoją przemowę.
- Przyjmijmy, że dałabym mu swój numer. Miałabym nadzieję, że zadzwoniłby, umówił się na kolejne spotkanie i w ogóle. Prawda jest jednak taka, że on wokół siebie ma takich dziewczyn a nawet i jeszcze lepszych miliony. Nie chciałam robić sobie zbędnej nadziei, bo szanse na to, że mnie zapamięta są minimalne. Moje marzenie się spełniło, to mi wystarczy.
- Nie wierzę ci, Kathy. Sama sobie próbujesz to wmówić gdy tak naprawdę, żałujesz, że nie podałaś mu tego głupiego numeru. Sobie to możesz wmawiać ale nie mi, kochanie. - widząc niezadowoloną minę mojej przyjaciółki, wiedziałam, że mam rację. Szkoda mi Kate, ale może w sumie i nawet dobrze zrobiła?
~~~
- Brian, idioto jak dobrze cię widzieć po tych kilku tygodniach rozłąki. Gdybym był dziewczyną to powiedziałbym jeszcze, że tęskniłem ale wiem, że tak nie wypada będąc jednak chłopakiem.
- Nathan, wiem, że coś cię gnębi. Nie próbuj tego zakrywać jakimiś żałosnymi tekstami, bo znam cię zbyt długo by ci w to uwierzyć. - wiedziałem, że zauważy. Ale nie sądziłem, że tak szybko.
- Odezwał się ten co wygląda na prze szczęśliwego. Mów co się dzieje. Może będę umiał jakoś pomóc. - zachciało mi się bawić w psychologa.
- Spotkałem na wakacjach dziewczynę. Dwa razy wpadliśmy na siebie i za drugim razem zaprosiłem ją na kawę.
- To wspaniale. Wziąłeś jej numer?
- Właśnie tu tkwi problem. Nie chciała mi go podać. Wypiła ze mną kawę, zjadła ciastko, zrobiła sobie zdjęcie i poprosiła o autograf. Później przytuliła i tyle ją widziałem. Szukałem jej potem jeszcze, ale przepadła. Naprawdę zaimponowała mi tym, że nie chciała ode mnie numeru, bo jest moją fanką. Przecież reszta dziewczyn to brałaby od razu.
- Nie pomyślałeś o tym, że zapewne wbiła sobie do głowy, że masz milion fanek i ona wśród nich dla ciebie nic nie znaczy. Jak mi jeszcze powiesz, że cały czas gadałeś z nią o youtubie i spotkaniach z fankami to cię chyba powieszę. - spoglądając na mojego przyjaciela już wiedziałem, że właśnie tak było i dziewczyna najzwyczajniej w świecie pomyślała, że jest dla niego tylko kolejną, taką samą fanką.
- Wiem, spieprzyłem to. Ale opowiadaj teraz co ciebie tak gryzie. Nie wyglądasz najlepiej. - na jego stwierdzenie tylko prychnąłem.
- Pamiętasz moją sąsiadkę Jes? Przyjechała do niej ze swoim ojcem dziewczyna z jej dawnego liceum i opowiedziała mi co nieco o niej. Wiem, że zapewne ciężko będzie ci teraz uwierzyć w to o powiem, ale taka jest niestety prawda. Jessica jeszcze w Chicago znęcała się praktycznie nad wszystkimi. Poniżała ich a nawet i biła. Przed nami udaje teraz tylko taką grzeczną, nieszkodliwą i nieśmiałą dziewczynkę gdy tak naprawdę w rzeczywistości jest całkiem inna i zapewne już teraz knuje przeciwko nam jakiś niecny plan.
- Żartujesz? Jessica, ta cicha i emanująca cierpieniem z oczu na kilometr niby takie coś wyprawiała. I ty w to serio uwierzyłeś Nathan?
- Tak, Brian. I tobie również radzę, by później nie zadawać sobie głupiego pytania po co ja jej zaufałem. A teraz zbieraj się, idziemy na spacer, bo mam już dość siedzenia w domu.
~~~
- Jessica, co ty na to aby w końcu wyjść z tej kawiarni i nie robić sobie więcej wstydu. Mam wrażenie, że zaraz ta starsza para obok nas zabije piorunami z oczu.- ma słowa Katie tylko zaśmiałam się ale chwilę później już szukałam portfela w torebce.
- To gdzie idziemy? Wiesz, nie jestem w LA za długo i jeszcze nie za bardzo znam to miasto. Może ty pobawisz się w przewodnika?
- Okej , tak więc idziemy chyba do najpiękniejszego parku w tym mieście. Ruszaj swoje cztery litery i w drogę.
Już od 20 minut spacerkiem zmierzałyśmy w stronę parku. Tematy nam się nie kończyły a ja nadal próbowałam zebrać jakoś się w sobie i powiedzieć Kathy o Nathanie. Jednak on sam chyba postanowił mi w tym pomóc, bo właśnie zmierzał wraz ze swoim kolegą w naszym kierunku. Jego mina nie pokazywała, że się cieszy na spotkanie ze mną. Natomiast Katie, miała minę jakby zobaczyła ducha... .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze :)