Patrząc jak Katie odchodzi zapewne w stronę swojego domu nie wiedziałem co mam jeszcze zrobić. Uratowałem jej życie, przeprosiłem za zachowanie mojego przyjaciela a ona nadal próbuje zgrywać niedostępną. Wiem, że jest moją fanką i jej opór na mnie robi niemałe wrażenie. To właśnie czyni ją wyjątkową i mam zamiar powalczyć o tak cudowną dziewczynę. Teraz jednak muszę iść uświadomić niektóre rzeczy mojemu przyjacielowi. Bo to właśnie on zachowuje się jak dupek bez uczuć. Sam fakt, że uwierzył temu blond plastikowi mocno mnie zdziwił. Sam co chwilę powtarza, że gardzi takimi dziewczynami a później wierzy pierwszej lepszej raniąc jednocześnie chyba najbardziej uczuciową dziewczynę w tym mieście.
Widząc w oddali dom mojego przyjaciela, wziąłem głęboki wdech i pewnie wszedłem na jego posesję. Oj, Nathan przygotuj się na niezłą jazdę, oczywiście dla twojego dobra. Powiedziałem pod nosem i zadzwoniłem dzwonkiem. Jednak odpowiedziała mi głucha cisza i niewzruszone drzwi. Coraz bardziej zdenerwowany wyciągnąłem mój telefon z kieszenie i wybrałem numer tego palanta. Jeżeli myśli, że nabiorę się na to, iż nie ma go w domu to jest w wielkim błędzie.
- Halo.- z trudem usłyszałem jego głos i byłem coraz mniej przekonany, że on faktycznie jest w swoim domu.
- No gdzie ty jesteś? Stoję pod twoim domem do cholery i nie doczekałem się jeszcze aż ktoś mi raczył otworzyć. Możesz w końcu przestać udawać pokrzywdzonego księcia?
- Stary, nie wiem kto miałby ci otworzyć jak mnie nie ma w domu. Wbijaj do parku, parę dziewczyn się za tobą stęskniło.- nie żegnając się nawet z nim rozłączyłem się i kręcąc głową, jednocześnie schodząc po ogromnych schodach, schowałem mój telefon do kieszeni. Wcale mi się nie uśmiechało teraz robienie zdjęć z moimi fankami. Wiem, że to dzięki nim jestem gdzie jestem i robię to co kocham, ale teraz mam bardzo poważną rozmowę z Nathanem do przeprowadzenia a te dziewczyny zdecydowanie to uniemożliwiają.
Widząc pierwsze drzewa jakby specjalnie zwolniłem starając odwlec się ten moment jak najbardziej. Jednak już po kilku sekundach usłyszałem pierwsze piski. Rozglądając się po twarzach dziewczyn, widząc ślady po łzach, widziałem, że ogromnie się cieszyły. Moja cała złość na nie wyparowała i tak jak mój przyjaciel niedaleko, zacząłem rozdawać autografy i robić sobie zdjęcia z setkami dziewczyn.
Nie wiem od ilu godzin już rozdaję te autografy na mojej twarzy zagościł uśmiech gdy podeszła jedna z ostatnich fanek w tym parku.
- Wiesz, że musimy poważnie porozmawiać. To jak potraktowałeś Jes, nie było do końca fer. Nawet nie dałeś jej dojść do słowa. Nie pozwoliłeś się jej wytłumaczyć. Nic. Jak typowy dupek. A przypominam ci, że sam ją chciałeś wykorzystać. Nadal chcesz. Do tej pory nie zerwałeś zakładu, mimo, że zdążyłeś ją poznać i domyślić się, że to właśnie ona wiele w życiu już przeszła i wycierpiała. Nie poznaję cię Nathan. Nie tak zachowywałby się mój przyjaciel. Nawet w przeszłości nie byłeś takim dupkiem. Nie wiem co się z tobą dzieje. Na każdym kroku staram ci się pomóc, ale po co mam to robić gdy to kompletnie zlewasz. Myślałem, po twojej zgodzie na zakład, że jak poznasz dzięki niemu lepiej Jessice, sam zerwiesz ten zakład, bo zacznie ci na niej zależeć. A wychodzi na to, że dopiero teraz okazujesz swoje prawdziwe oblicze. - kończąc moją wypowiedź Nathan zrobić coś, czego totalnie się nie spodziewałem. Zacisnął pięść i po prostu mi przywalił a ten ruch zdecydowanie przyciągnął uwagę fanek które jeszcze nie zdążyły opuścić parku. Popatrzyłem tylko z bólem i żalem w oczach na mojego przyjaciela, jeśli jeszcze mogę go tak nazwać i odwracając się na pięcie zacząłem oddalać się od tego człowieka nie zwracając uwagi na jego wołanie.
~~~
* Z puntu widzenia trzeciej osoby*
- Jessica kochanie, wróciłam. - roześmiana kobieta weszła do swojego domu a zaraz za nią jej szef. Oboje cały czas podśmiewali się pod nosem i z początku nie zwracali uwagi na brak odpowiedzi młodej dziewczyny. Jednak gdy odpowiedzi po drugim, trzecim czy nawet 10 zawołaniu nie było wyraz twarzy kobiety uległ zmianie. Wystraszona szybko pobiegła po schodach pod pokój dziewczyny i nieprzerwanie zaczęła walić w drzwi. Z każdą sekundą martwiła się coraz bardziej a zamknięte na klucz drzwi przeszkadzały jej w wejściu do pomieszczenia. Zaraz obok kobiety znajdował się mężczyzna. Sam zaczął się martwić stanem siostrzenicy jego pracownicy. Mimo, że nie znał jej dobrze zdążył zauważyć, że w oczach Jessici zawsze gości smutek. Nie wahając się ani chwili dłużej podjął próbę wyważenia drzwi. Po kilku minutach oboje szybko wbiegli do pokoju i zauważając wystającą rękę na ziemi z łazienki obawiali się najgorszego.
Zszokowana kobieta widząc nieprzytomną Jessice i ogromną ilość krwi obok jej siostrzenicy zaczęła szlochać. Co prawda krwi nie było dużo, jednak jak dla niej i dla pana Wilson było jej aż nadto za wiele. Mężczyzna również nie zwlekając rozdarł swoją koszulę i czym prędzej zrobił opatrunki uciskowe nie tracą czasu na szukanie bandażów. Po gotowej czynności wziął dziewczynę na ręce i delikatnie położył ją na łóżku. Był tak samo zdruzgotany jak Karen.
~~~
Mój ból głowy był przerażająco mocny a podłoga wydawała się aż nazbyt miękka. Walcząc z ociężałymi powiekami po kilku próbach zdołałam je otworzyć i pierwsze co zauważyłam to moją ciocię siedzącą na moim łóżku.
Nie wiedziałam jakim cudem znalazłam się w moim łóżku. Nie wiem jakim cudem moja ciocia znalazła się w moim pokoju, pomimo tego,że był on zamknięty na klucz. Gdy już chciałam zapytać się co tu robi moja ciocia drzwi mojego pokoju otworzyły się a w nich ukazał się szef mojej cioci z herbatą w ręce. Nic z tego nie rozumiałam i byłam totalnie zdezorientowana.
- Jessica, o Boże, kochanie obudziłaś się w końcu. - nadal oszołomiona oddałam uścisk mojej cioci zauważając, że na moich nadgarstkach znajdują się bandaże. I jak na zawołanie powróciło do mnie co się działo kilka a może kilkanaście godzin wcześniej. W moich oczach z prędkością światła zagościły łzy a z piesi wyrwał się niesamowity szloch. Nie potrafiłam tym razem opanować emocji przy mojej cioci. Zawsze mi się to udawało, ale niestety dzisiaj nadszedł moment w którym totalnie się rozkleiłam. I naprawdę było mi już wszystko jedno. Wiedziałam również, że będę musiała opowiedzieć co się stało. Jednak teraz już mnie to tak bardzo nie przeraża.
-Jessica, możemy porozmawiać? Wiem, że w szkole w Chicago nie miałaś łatwo i mimo, że próbowałaś to ukryć nauczycielka mi wspomniała, że jedna dziewczyna cały czas cię nękała. Jednak nie rozumiem dlaczego tu w, Los Angeles, zrobiłaś coś tak przerażającego. - na słowa cioci próbowałam się jakoś uśmiechnąć by załagodzić jej niepokój, ale zapewne wyszedł z tego okropny grymas. Widząc również w drzwiach nadal pana Wilsona troszeczkę się przeraziłam, no bo chyba nie będę mówić o tym co mi zrobiła jego własna córka. Moja ciocia podążając za moim spojrzeniem zauważyła, że wpatruję się w jej szefa i musiała chyba znacząco na niego popatrzeć, bo w ułamku sekundy już go nie było.
- To się zaczęło odkąd rodzice zginęli. Amanda zaczęła wyśmiewać się ze mnie, że jestem sierotą i nikt mnie nie chce i w ogóle. Najpierw były to tylko niewinna docinki, ale później zaczęła celowo niszczyć moje zeszyty i książki a potem nawet czasem się zdarzało, że oberwałam. Co prawda nie aż tak mocno, ale jednak moja psychika zaczęła siadać. A teraz znowu pojawiła się w LA i nagadała przeróżnych głupot Nathanowi i on teraz do mnie się nie odzywa. Zresztą Katie tak samo. No i to chyba przeważyło nad tym wszystkim i nie wiem co mnie podkusiło by znowu się pociąć. Ja tak bardzo przepraszam ciociu. - wtulając się w ciało mojej cioci po raz kolejny tego dnia się rozpłakałam. Wiedziałam również, że nie powiedziałam całej prawdy, ale ja nie... . Nie potrafię tego powiedzieć jej. Boję się, że przez to będzie miała jeszcze więcej problemów, będzie się za to obwiniać. A już naprawdę tyle dla mnie zrobiła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze :)