czwartek, 18 maja 2017

Rozdział 11

Znalezione obrazy dla zapytania gify z seleną gomez


Ostra, zadziorna i pyskata. Lubię takie. Gdy dotarło do mnie, że myślę o tajemniczej nieznajomej mimowolnie uśmiechnąłem się. Zdawało mi się, że już ten głos gdzieś słyszałem ale nie potrafiłem sobie przypomnieć gdzie. Moją fanką zapewne nie jest, bo na pewno zareagowałby inaczej. Żadną koleżanką z szkoły też nie no bo kto w końcu od razu po zakończeniu roku szkolnego jedzie na lotniska.

Ah no tak, ja. Czeka mnie kolejne spotkanie z fanami. Nie uwierzycie gdzie. W Nowym Jorku. Samolot mam za kilkanaście minut, dlatego biegnę jak szalony, potrącając po drodze coraz więcej osób, by zdążyć. Plusem jest to, że zdążyłem chociaż odebrać swoje świadectwo. Zadowalające nie jest ale hej. Zawsze mogło być jeszcze gorzej. Ciekawy jestem jak Jessice poszło. Czy jest już po zakończeniu i w ogóle. Czy tak samo jak ja, ma wakacje.




Nie mylicie się. Nie rozmawiam z moją internetową znajomą już ponad dwa tygodnie a nadal o niej myślę. Często zastanawiam się co robi, czy jest szczęśliwa i czy też czasem o mnie myśli. Wiem, że pisała do mnie kilka razy, ale ja nie odczytywałem jej SMS tylko od razu je usuwałem. Chciałem też kilka razy do niej napisać, jednak zawsze za każdym razem tchórzyłem, albo nie potrafiłem znaleźć numeru. I to chyba właśnie przez moją tęsknotę i tchórzostwo stałem się oschłym dupkiem. Na dzień dzisiejszy rozmawiam tylko z Brianem i jeszcze jednym kumplem z youtuba- Willem. Wszyscy inni znajomi stwierdzili, że już nie jestem tym samym Nathanem i się ode mnie odwrócili. Fani oczywiście nie znają mojego prawdziwego zachowania, bo przy nich niekontrolowanie zmieniam się w miłego i pomocnego Nathana. Nie potrafię zachowywać się przy nich inaczej. To oni sprawiają, że nie myślę cały czas o Jes. Szacunek z mojej strony jak najbardziej im się należy. To oni są moją podporą i odkąd pamiętam zawsze byli przy mnie. Więc teraz ja będę przy nich i postaram się nadal wnosić choć trochę humoru i uśmiechu do ich życia.

~~~

Mam wrażenie, że to co się dzieje to tylko sen a gdy się obudzę wszystko zniknie. Powróci mój szary i nędzny świat. Powrócą wszystkie przykrości i obelgi skierowane w moją stronę.

Właśnie razem z ciocią siedzimy w taksówce, która ma nas zawieść do nowego domu. Nie wiem jaki on będzie. Ciocia nic mi nie chciała zdradzić. Widziałam jak tylko tajemniczo się uśmiechała pod nosem i to wszystko. Ale znając wszystkich nadzianych szefów, przytrafi nam się jakieś małe mieszkanko w bloku. Boję się, że nie będę miała nawet własnego pokoju. Może moje obawy wydają się być bezsensowne, ale od siedemnastu lat właśnie mój pokój był dla mnie ucieczką od tego wszystkiego. Było w nim wszystko co moje. To on i jego wystrój opisywał moją osobowość.

- Jessica, halo. Żyjesz? Jesteśmy na miejscu. - zdezorientowana spojrzałam na moja ciocię a następnie wysiadłam z samochodu. Niepewnie podniosłam głowę, którą cały czas miałam spuszczoną. I wtedy przeżyłam szok. Moje oczy zapewne miały rozmiar piłeczek ping- pongowych, ale nie przejmowałam się tym. Nie potrafiłam uwierzyć w to, co widzę. Stałam jak słup soli i wpatrywałam się. Wpatrywałam się w coś, co miało być domem. Z prędkością światła odwróciłam się w stronę mojej cioci, która właśnie płaciła taksówkarzowi.

- Dobra napatrzyłam się już, możemy jechać do naszego nowego domu. - powiedziałam i zaczęłam się iść w kierunku samochodu.

- Jes. Ale my nigdzie nie musimy jechać. To jest właśnie nasz dom. - w głosie mojej cioci usłyszałam nutkę rozbawienie, ale nadal nie potrafiłam w to uwierzyć.

- Nie żartuj sobie tak ze mnie. Przecież to nawet nie dom. To willa która pomieści pół ludności Los Angeles. - powiedziałam ze smutkiem, bo każdy chciałby mieszkać w takim domu. W dużym, karmelowego koloru. Miał bardzo dużo okien a z boku jednej ściany dostrzegłam nawet balkon.

- Nie żartuję. Jeśli nie wierzysz, weź kluczyki i sama sprawdź.- niepewnie wzięłam kluczyki z rąk cioci i ruszyłam w kierunku drzwi.Z resztą były ogromne, w ciemnym odcieniu brązu.

 Nawet nie wiecie jak duże było moje zdziwienie gdy klucz od razu wpasował się w zamek i bez żadnego problemu mogła przekręcić go. Dopiero wtedy powoli zaczęło do mnie docierać to, że naprawdę będę mieszkała w tym domu.

- Uszczypnij mnie ktoś. - powiedziałam bardzo cicho pod nosem myśląc, że ciocia tego nie usłyszała. Jednak myliłam się, bo już po chwili czułam jak ktoś delikatnie mnie szczypie w rękę. W moich oczach pojawiły się łzy. Nie bólu tylko szczęścia. Wyjeżdżając z Chciago nie myślałam, że będę mieszkała w tak przepięknym domu. Cieszyła się, że ucieknę z tego piekła, ale nie myślałam, że znajdę się w niebie.

- Leć zobaczyć swój pokój. Schodami do góry i pierwsze drzwi po prawej. - przytuliłam tylko ciocię i poleciałam jak strzała do mojego pokoju. Prawie potknęłam się na prostych i nowoczesnych schodach. Co prawda schodków nie było aż tak dużo, jednak mój brak kondycji dał o sobie znać.  Zdyszana wchodząc do niego aż zapiszczałam ze szczęścia. Miałam ogromne łóżko na które od razu rzuciłam się. Leżąc tak i rozglądając się po pokoju zauważyłam duże biurko białego koloru, fotel, który na pewno będzie wygodny, dużo półeczek na których wiedziałam co już poustawiam. Najbardziej jednak moją uwagę przykuły drzwi. W celu sprawdzenia co za nimi się kryje, niechętnie wstałam z mega wygodnego łóżka i otworzyłam pierwsze z nich. Była to moja, ogromna i własna łazienka. Za kolejnymi drzwiami nie wierzycie co ujrzałam. Zobaczyłam mnóstwo szaf, półek i komód. To była moja własna garderoba. Teraz to już naprawdę nie hamowałam łez i płakałam bez opamiętania. Nie wierzę, że los aż tak uśmiechnął się do mnie i miałam ochotę wykrzyczeć na cały głos, że jestem taka szczęśliwa. Szybko zaczęłam przeszukiwać kieszenie moich spodni, by podzielić się moim szczęściem z Katie. Gdy już miałam mój telefon w ręce dotarło do mnie, że nie mogę o niczym powiedzieć mojej przyjaciółce, bo wtedy po mojej niespodziance. Jednak i tak postanowiłam do niej napisać, żeby nie było zbędnych podejrzeń. Przeglądając wiadomości od mojej przyjaciółki już myślałam nad wymówką, żeby moja mała tajemnica nie wyszła na jaw. Muszę wyciągnąć jeszcze jej adres pod pretekstem wysyłki i mam nadzieję, że zrobię jej niespodziankę.

~~~

Zaczynam się już poważnie martwić. Jessica od dobrych 4 godzin nie odpisuje na moje wiadomości a to do niej niepodobne. Wysłałam już chyba setki SMS, wiadomości na fb, dzwoniłam już chyba z 50 razy do niej i cały czas włącza się poczta głosowa. Próbowałam sobie tłumaczyć, że może ma rozładowany telefon czy jest na zakupach z ciocią no ale 4 godziny. Coś tu mi nie gra a ja się dowiem co.

Od Jessica:

Przepraszam. Przepraszam. Wiem, że długo się nie odzywałam ale bateria w telefonie mi siadła a nie miałam jak podładować.

Do Jessica:

To gdzie ty byłaś, że nie mogłaś podładować jak ty prawie z domu nie wychodzisz?

Od Jessica:

Dowiesz się niebawem. :))))) Ps. Mam taką nietypową prośbę.

Do Jessica:

Wal. Mnie dzisiaj chyba już nic nie zdziwi.

Od Jessica:

Ehh. Podałabyś mi swój adres, bo chciałabym ci wysłać coś. Jak nie chcesz podawać to nie musisz. Zrozumiem to.

Podać jej ten adres czy nie? Podać czy nie? Niby odpowiedź jest oczywista, jednak sama nie wiem. Znamy się jedynie przez internet, ale w końcu rozmawiałam z nią nawet przez kamerkę. Nie wygląda na jakiegoś internetowego zboczeńca. Wygląda na normalną dziewczynę z masą problemów i tyle. A skoro jej ufam to nawet nie powinnam się zastanawiać nad tym czy podać jej ten adres czy nie. W końcu odpowiedź jest oczywista. Czym prędzej sięgnęłam po mój telefon i napisałam mój adres. Jes na pewno będzie zaskoczona, ale po części o to mi chodziło.

~~~

- Czy ich już do reszty pojebało. - mruknęłam do siebie pod nosem a następnie po omacku wyszukałam mojego telefonu.

2.54. Zaczynam się zastanawiać czy ja mam normalnych sąsiadów. Wkurzona wstałam z łóżka ubrałam pierwsze lepsze dresy i ruszyłam w kierunku domu z którego wydobywały się krzyki. W Los Angeles jestem dopiero od tygodnia, ale w ostatnich dniach moi sąsiedzi nigdy tak nie hałasowali. A dzisiaj wyjątkowo mocno jestem zmęczona. W ciągu tego tygodnia ciocia cały czas wyciągała mnie na zwiedzanie miasta i nie miałam czasu aby się rozpakować. Dopiero dzisiaj zaczęłam to robić i skończyłam krótko przed 24.

Wkurzona zadzwoniłam dzwonkiem kilka razy i czekałam aż łaskawy książę aka mój sąsiad raczy otworzyć te cholerne drzwi.

- W czym mogę służyć?- w drzwiach pojawił już mocno wstawiony chłopak. A za nim pewna gwiazdeczka, która nie potrafi normalnie chodzić. Na jego widok zastygłam w miejscu... .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze :)