- Jes...? O mój Boże. - przysięgam, że żałuję, iż nie zrobiłam zdjęcia mojej przyjaciółce w tej chwili. Byłaby to pamiątka na co najmniej kilkanaście lat. A śmiechu z tego byłoby jeszcze więcej.
Później to już tylko czułam mocny uścisk, który od razu oddałam. Na mojej twarzy zagościł jeszcze większy uśmiech a cały stres gdzieś wyparował. Widząc również zaskoczenie nadal namalowane na twarzy mojej przyjaciółki byłam tak troszeczkę z siebie dumna, że udało mi się ją jakoś zaskoczyć i urozmaicić nieco naszą "wideo- rozmowę".
- Jessica, ale powiedz mi teraz co ty tu robisz? Jak trafiłaś tu do mnie? Kto cię wpuścił? Na jak długo tu zostaniesz? Kiedy to wszystko zaplanowałaś? - zadawała mi milion pytań a ja tylko się uśmiechałam. Czekałam tylko aż przestanie być podekscytowana i ciekawa. Chciałam jej wszystko opowiedzieć, ale jak na razie nie dawał mi dojść do słowa.
- Spokojnie, bo zaraz zapomnisz jak się oddycha a nie za bardzo słuchałam na lekcjach pierwszej pomocy.- i znowu się zaśmiałam. Zdecydowanie dużo dzisiaj uśmiecham się i śmieję do siebie jak wariatka.
- Pamiętasz jak chciałam twój adres? Był mi potrzebny do tego aby cię odwiedzić a chciałam ci zrobić niespodziankę. Do domu wpuściła mnie twoja mama i naprawdę wydaje się być miła. No i tak po za tym, ona naprawdę się o ciebie martwi. - w tym momencie chwyciłam Kate za ręce. Widziałam jak w jej oczach pojawiają się łzy.
- Wiem jak to boli, gdy zostaniesz zgwałcona. Te uczucie na całym ciele, że ten zboczeniec cały czas cię dotyka. Ja nadal to czuję. Nadal mam wstręt do własnego ciała.- widziałam, że na jej twarzy pojawił się szok. Miałam nadzieję, że właśnie to do niej w jakimś stopniu przemówi.
- Ty masz mamę, tatę, psychologa, mnie. Ja wtedy nie miałam nikogo. Ciocia cały czas pracowała, przyjaciół też nie miałam a rodzice parę miesięcy byli już pod ziemią. Lekarze w szpitalu mimo, że nie mogli, wypuścili mnie bez żadnej zgody czy podpisu mojej cioci. Zamykałam się w swoim pokoju i to właśnie tam płakałam do wyczerpania się łez. Wtedy też pojawiło się najwięcej kresek na moim nadgarstku. Zanim się pozbierałam, minęło kilka miesięcy. Chodziłam do szkoły, bo musiałam. Często uciekałam z lekcji bym mogła posiedzieć w parku i na nowo przypominać sobie ten dzień. Za każdym razem, gdy musiałam gdzieś iść po zmroku ogarniała mnie panika. Bałam się najmniejszego i najcichszego szelestu. - nie hamowałam już łez i jedyne co poczułam to pomocne ramiona, które od razu mnie przytuliły. Wiedziałam, że Katie chciała coś powiedzieć jednak nie wiedziała jak.
-Nie miałam nikogo, rozumiesz. Wszyscy mieli mnie głęboko gdzieś a ja musiałam sobie poradzić z tym sama. - tak cholernie bolało mnie wspominanie tego, co było kiedyś, ale po opowiedzeniu tego wszystkiego zrobiło mi się tak jakoś lżej. Może to i głupie, ale brakowało mi takiej osoby. Od tamtego momentu powtarzałam sobie, że już nikomu więcej nie zaufam jednak Katie to był wyjątek. Wiedziałam, że ona już zawsze przy mnie będzie. Przeszła to samo co ja i rozumie mnie doskonale.
- Ciii Jes. Obiecuję, że postaram się naprawić moje relacje z rodziną. Uświadomiłaś mi to dopiero ty, wyznaniem które na pewno sporo cię kosztowało. Dziękuję, że mi zaufałaś. - leciutko, prawie, że niewidocznie uśmiechnęłam się. Moje wyznanie poskutkowało. Może i tylko odrobinę, ale zawsze coś.
- Jessica, przepraszam, że zapytam, ale co się stało z twoimi rodzicami? - widziałam w jej oczach niepewność i łzy.
- Katie, to zostawmy sobie na jakąś inną okazję.- powiedziałam z już bardziej widocznym uśmiechem. Nie chciałam jej jeszcze bardziej dokładać. Już i tak widziałam, że była bliska płaczu.
- Dobrze. To powiedz mi chociaż jak długo mogę cieszyć się twoją obecnością w LA. - dziękowałam jej w duchu za zmianę tematu. Jak na jeden dzień miałam dość wspominania przykrych dla mnie rzeczy.
- Obawiam się moja kochana, że będziesz miała mnie jeszcze dość.- powiedziałam z tajemniczym uśmiechem.
- Jessica, o co ci chodzi. Nie mów mi tylko, że zaraz musisz jechać na lotnisko, bo cię nie puszczę. - na jej słowa wybuchnęłam tylko śmiechem. Ja tu próbuję jej oznajmić, że przeprowadziłam się na stałe a ona mi z takim czymś wyjeżdża.
- Katie, ja właśnie próbowałam ci podsunąć myśl, że w Los Angeles zostaję już na stałe. - teraz to musiałam zrobić jej zdjęcie. Mina mojej przyjaciółki była jeszcze lepsza niż na początku, gdy zapukałam do jej drzwi. Dumna ze swoich zdjęć przeglądałam je jeszcze raz gdy coś na mnie wleciało i poleciałam na łóżko. Na swoich odkrytych ramionach poczułam coś mokrego. Po chwili również dało się słyszeć ciche pochlipywanie.
- Katie,co się stało? - odsunęłam ją na długość swoich rąk i z oczekiwaniem wpatrywałam się w nią.
- Nic. Po prostu nadal nie wierzę, że będę miała tak wspaniałą przyjaciółkę obok siebie.
~~~
Nadal nie wierzę w to, że zgodziłem się na ten zakład. Co mną podkusiło. No tak. Brian wspomniał o Jessice. A to na mnie podziałało jak płachta na byka. Wiem, że przede mną jest ciężkie zadanie, by zdobyć tę dziewczynę, ale sam się zgodziłem. Gdyby nie patrząc, poza swoją niezdarnością to całkiem nawet fajna z niej dziewczyna.
- Nathan, koniec myślenia o niebieskich migdałach tylko ruszaj na podryw nowej sąsiadki. Właśnie widziałem jak wychodziła z domu a to całkiem przyzwoita okazja, by jej zaproponować zwiedzanie miasta.- widząc zapał Briana, miałem ochotę mu dogadać, żeby to on zaczął się z nią umawiać ale nie chciałem już na to tracić czasu. Z resztą, piękna brunetka nie jest w typie Rogersa. On woli bardziej blondynki.
- Cholera.- miałem ochotę to wykrzyczeć, ale zważając na starsze sąsiadki w pobliżu, zrezygnowałem z tego. Wracając jednak do tematu, zanim zdecydowałem się jakie buty ubrać, moja sąsiadka zdążyła zniknąć za zakrętem i tyle ją widziałem. Zrezygnowany zawróciłem do domu a do głowy wpadł mi niegłupi plan. W garażu poszukałem, już dawno nieużywanego, leżaka i rozłożyłem go w takim miejscu, z którego miałem bardzo dobry widok na podwórko pięknej brunetki. Na nos jeszcze założyłem okulary i pozostało mi jedynie czekać, aż nieznajoma wróci do domu.
Zrezygnowany już chciałem zakończyć moją obserwację i oczekiwanie gdy ujrzałem coraz bardziej przybliżającą się postać. Ewidentnie była to moja sąsiadka i aż cała promieniała z radości. Odczekałem na moment i gdy była już na swojej posesji, zacząłem działać.
~~~
Uśmiechnięta od ucha do ucha, wracałam od Katie. Przyznam, że zasiedziałam się trochę u niej. Ale to był najlepszy sposób jak mogłam spędzić mój dzisiejszy wolny czas. Będąc coraz bliżej mojego domu zauważyłam tego kretyna. Westchnęłam tylko na jego widok i nie oglądając się na niego ruszyłam w stronę wejściowych drzwi.
- Ejj. Zaczekaj. Bo ja chciałem przeprosić za wczoraj i może dałabyś się zaprosić na grilla z moimi kolegami. - spojrzałam tylko na niego jak na idiotę i pokazałam mu środkowego palca. Może i niezbyt kulturalnie, ale nie mam zamiaru pogrywać w te jego gierki. Już po kilku sekundach byłam w swoim pokoju. Cały czas zadawałam sobie jedno pytanie? O co chodzi temu chłopakowi? Najpierw wyzywa mnie a teraz niby taki milusi.
Z wielkim westchnieniem opuściłam dom i ruszyłam w kierunku najbliższego sklepu. Nie uśmiechało mi się iść przez co najmniej 10 minut w ciemnościach ale, nie potrafiłam odmówić mojej cioci. Widziałam jak ta przeprowadzka na nią wpłynęła i chciałam chociaż w zakupach już ją odciążyć. Śpiewając pod nosem piosenkę lecącą w moich kochanych słuchawkach poczułam jak ktoś zaczyna świdrować mnie wzrokiem. W mojej głowie od razu pojawiły się najczarniejsze scenariusze i poczułam się cała sparaliżowana. Próbowałam przyśpieszyć a wtedy poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstki, uniemożliwiając ucieczkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze :)