Wchodzą na cmentarz nie spodziewałem się takiego widoku. Widoku, który tak cholernie mnie ranił. Ranił podwójnie. Straciłem już trzy ważne osoby w moim życiu a teraz na moich oczach kolejna ważna dla mnie osoba, tym razem dziewczyna, próbowała odebrać sobie życie. Po czym poznałem, że to moja sąsiadka? Tylko ona jest taka drobna a zarazem wyjątkowa. Tylko ona ma takie włosy które kaskadą spadają na jej plecy.
Nie mogłem pozwolić by to zrobiła. Nie mogłem pozwolić na to, by tak szybko się poddała. Musiałem naprawić to, co zniszczyłem. Biegnąc w jej stronę, najszybciej jak mogłem w całym swoim życiu, przeklinałem dzień w którym ją zraniłem. Jestem pewny, ze to w dużej mierze ja przyczyniłem się do tego co chce zrobić.
~~~
W ogromnym szoku, gdy zauważyłam, że w moją stronę biegnie osoba którą chciałam zobaczyć, ale z drugiej strony nie umiałam jej przebaczyć, zacisnęłam mocniej rękę na odłamku szkła. Nie był to jednak dobry ruch. Po moich palcach zaczęła płynąć strużka krwi. Nie zwracałam jednak na to uwagi. Bardziej zastanawiało mnie to, co robi tutaj Nathan. Przecież to niemożliwe, że ktoś się domyślił gdzie jestem. Nikomu nie mówiłam co zamierzam robić. Nie miałam komu powiedzieć, bo po raz kolejny zostałam sama.
- Jessica, nie rób tego. Nie zostawiaj mnie samego. - zdążyłam jedynie usłyszeć cichy szept a później poczułam tylko jak ktoś mnie przytula. I nie zwracając uwagi na to, że mnie jeszcze tak niedawno zranił, wtuliłam się w niego. Nie wiedziałam co już mam robić ze swoim życiem. Potrzebowałam osoby która by mi wskazała odpowiednią drogę. Nie dawałam już sobie rady sama. I gdyby nie Nathan, zapewne bym stchórzyła i zawiodła po całości samą siebie a przede wszystkim rodziców, którym dokładnie trzy lata temu coś obiecałam.
~~~
Wtulając w siebie Jes, zamiast być szczęśliwy, że zdążyłem na czas dobiec do niej, byłem zły. Byłem zły na samego siebie. Zły za to, co jej zrobiłem. Nie mogąc już dłużej ukrywać tych emocji w sobie, rozpłakałem się. Jak małe dziecko rozpłakałem się. To, co ukrywałem przez trzy lata, właśnie ujrzało dzienne światło. I nie martwiłem się co może pomyśleć o tym Jessica. Ona jak nic zrozumie to, co czuję. Szkoda tylko, że za późno dostrzegłem to w jej oczach.
- Nie wstydź się płaczu. To nic złego. To oznaka, że masz uczucia tak jak każdy inny, ale ty w dodatku nie boisz się ich.- zdziwiony spojrzałem na dziewczynę, ale nie mogłem dostrzec jej wyrazu twarzy. Dopiero teraz zauważyłem, że jest we mnie wtulona jak w pluszowego misia. I byłem niezmiernie tym zdziwiony, bo przecież po tym co jej zrobiłem, powinna mnie odepchnąć od siebie.
Odsuwając ją od siebie dostrzegłem jej załzawione oczy. Jedyne co w nich dostrzegłem to pustka. Wpatrywała się w przestrzeń za mną i płakała. Nie wiedziałem o czym teraz myśli. Nie wiedziałem co w jej życiu się wydarzyło. Nie wiedziałem nic na jej temat. I zdałem sobie sprawę z tego dopiero teraz.
- Nienawidzę ich. Nienawidzę. - nie odezwałem się na jej słowa. Dałem jej czas do pozbierania swoich myśli i wyrzucenia z siebie tego, co ją dręczyło od co najmniej kilku lat.
- To oni zabili moją rodzinę. To oni wjechali w nich i pozbawili życia. A najlepsze jest to, że to właśnie ja przyczyniłam się do tego wszystkiego. To przeze mnie wtedy wsiedli do samochodu i jechali po mnie. Przez mój kaprys. Jednak nie zdążyli już po mnie przyjechać. Ktoś w nich perfidnie wjechał. Wszyscy zginęli na miejscu. Oprócz jakiegoś chłopaka. Gdy się o tym dowiedziałam, chciałam go znaleźć i wykrzyczeć mu o tym, co sądzę o jego nieodpowiedzialnej rodzinie. Jednak z czasem moja złość na niego przerodziła się w współczucie. Ale teraz, gdybym go spotkała nie wiem, co zrobiłabym czy powiedziała.
- Mogłabyś mi opowiedzieć coś więcej o tym wypadku. - powiedziałem, pomimo głosiku w głowie, abym tego nie robił. Byłem ciekawy jak do tego doszło i gdzie. Czy obawiałem się, że mogłem się dowiedzieć się czegoś szokującego? Cholernie tak. Ale tego samego dnia mogło zginąć wiele osób w wypadku? Oczywiście, że tak. I taką prawdę próbowałem sobie wmówić jednak ciężko było w to uwierzyć.
- To było dokładnie 3 lata temu. Zadzwoniłam do moich rodziców aby po mnie przyjechali, bo byłam zbyt leniwa by wrócić sama od koleżanki. Było to jedyne 10 minut spacerku, ale ja jak rozpieszczona księżniczka wyciągnęłam moich rodziców z domu. Czekając na nich, siedziałam na krawężniku z moją koleżanką i śmiałyśmy się z wszystkiego. Po 30 minutach, gdy rodzice się nie zjawili tłumaczyłam sobie dużymi korkami. Jednak gdy minęła godzina a później następna zaczęłam się martwić. I wtedy przed domem pod którym czekałam pojawiła się moja ciocia. Cała zapłakana i zdruzgotana. Żeby jej nie denerwować wsiadłam od razu. Między nami panowała cisza. Ja milczałam, bo bałam się usłyszeć co się stało, a moja ciocia zapewne nie wiedziała jak mi to przekazać. Dopiero w szpitalu gdy lekarz oznajmił, że mój braciszek tak samo jak moi rodzice zginęli, dotarło do mnie co się stało. Przez kilka następnych dni nadal do mnie to nie docierało aż do momentu gdy w drzwiach zjawił się policjant z wyjaśnieniami. Kierowa samochodu jadącego stracił panowanie przez zawał. Mój tato próbował uratować sytuację jednak na zakręcie nie miał za wiele możliwości i tak oto się zderzyli.
Wpatrując się w przestrzeń przede mną nie dowierzałem w to, co przed chwilą usłyszałem. Wydawało się to niemożliwe jednak Jessica nie miała by powodu aby kłamać w tak bolesnej sprawie.
~~~
- Nathan, wszystko w porządku? Strasznie blady się zrobiłeś. - mój żal do niego już dawno zniknął. Jednak zaczęłam się niepokoić gdy minęło już kilka minut a on nadal wpatrywał się w jedno miejsce. W moich oczach nadal były łzy i może przez to wydawało mi się, że strasznie pobladł.
- Mój tato miał zawał, gdy jechaliśmy 3 lata temu do babci. Zderzyliśmy się na zakręcie z jakimś innym samochodem. Zginęli wszyscy oprócz mnie. Natomiast w drugim samochodzie nikt nie przeżył. Nawet chłopak, którego przewieźli do szpitala. Przez poczucie winy próbowałem odnaleźć dziewczynę, której rodzice zginęli, jednak moje poszukiwania poszły na marne. Do tej pory obwiniam się za to, że jej nie znalazłem. Gdybym wtedy nie pozwolił wsiąść mojego ojcowi do auta, zapewne nie doszło by do tego wypadku i nikt by nie ucierpiał.
Patrząc zszokowana na Nathana, nawet nie zauważyłam, że już nie wtulam się w chłopaka. Łączenie faktów przychodziło mi strasznie trudno. Może dlatego, że nie chciałam, aby to okazało się prawdą. Wszystko jednak wskazywało na to, że tak jest.
Ten sam czas.
Te same okoliczności zdarzenia.
Te same ofiary.
Te same informacje które potwierdzały wszystko.
Informacje, przez które w mojej głowie pojawił się istny mętlik.
Informacje, przez które nie wiedziałam co robić i jak się zachować.
Jednak, jak na mnie przystało, po raz kolejny pojawił się pomysł, abym stchórzyła. To było najlepsze wyjście dla mnie.
- Przepraszam Nathan. Muszę to przemyśleć. - mrucząc pod nosem wyjaśnienia jak najszybciej próbowałam wstać. Ignorując pieczenie poranionych miejsc na nodze zaczęłam uciekać. Wołanie Nathana stawało się coraz cichsze a ja coraz bardziej zmęczona.